Wróćmy do naszych serc i bądźmy sobą

Coraz bardziej przekonuję się, że jednym z największych naszych problemów przyczyniających się do powstania objawów nerwicowych jest brak kontaktu z samym sobą, odłączenie od istoty siebie, a zaraz za tym brak akceptacji siebie. Z drugiej strony brakuje nam także całościowego spojrzenia na siebie jako na człowieka – koncentrujemy się na ciemnej stronie, a zupełne nie dostrzegamy wspaniałości człowieczeństwa. Do tych dwóch refleksji skłoniła mnie lektura książki Anity Moorjani, która w książce „Umrzeć, by stać się sobą” opisała swoją historię doświadczenia z pogranicza śmierci, do której doprowadził ją bardzo złośliwy rak. To doświadczenie zaowocowało przede wszystkim zmianą jej postawy wobec siebie samej. Czegoś z czym za życia miała największe problemy.

Chociaż doświadczenie to porusza kwestię życia po śmierci, nie na tym chcę się skupić w tym artykule. Zależy mi raczej na tym, abyśmy zastanowili się nad sensem naszej choroby i nad tym w jaki sposób już od wielu lat postrzegamy siebie, co o sobie wiemy i co o sobie myślimy.

Czytaj dalej „Wróćmy do naszych serc i bądźmy sobą”

Kiedy duchowość wzmaga lęk

Od dziecka chodziłam do Kościoła. Przeszłam przez wszystkie etapy wychowania religijnego – w domu, u babci i w Kościele. Przez pierwsze lata nerwicy szukałam pomocy u Boga. Bardzo dużo się modliłam, wyłam do Boga aktami strzelistymi i często chodziłam do Kościoła. W tamtym okresie było mi to potrzebne. Jednocześnie narastał mój lęk przed potępieniem. Podczas jednego z najsilniejszych napadów lękowych utraciłam kontakt z rzeczywistością i poczułam, że umarłam. Miałam krótką wizję, która była jak sen, że kiedy umarłam, zostałam wystrzelona w kosmos – w nicość. Było ciemno i nie było tam nikogo, ani Boga, ani ludzi. W mojej nerwicy ten lęk przewijał się wielokrotnie. Za każdym razem podczas napadu paniki ogarniało mnie właśnie to samo przerażenie, przed nicością.

Tymczasem w wielu książkach pisano, że to właśnie wiara może dać siłę, która przeciwstawi się największym życiowym lękom. Że właśnie w walce ze stresem ogromną rolę odgrywa umiejętność oddania życia większej od nas sile, której się wierzy. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego moja wiara jest tak przepełniona lękiem? Jak mam powierzyć moje życie komuś, komu tak nie ufam? I co zrobić, żeby ufać?

Czytaj dalej „Kiedy duchowość wzmaga lęk”

Fałszywe pojęcie grzechu

Przyczyną wielu nerwic lękowych jest represja (mechanizm wyparcia) – najczęściej popędu seksualnego bądź gniewu. A te u wielu ludzi mają korzenie w błędnie rozumianych powinnościach moralnych, które ukształtowały się pod wpływem m.in. religijnego wychowania. Niestety wiele osób pełniących funkcje wychowawców świeckich czy duchowych, sami nie będąc dojrzałymi, przekazuje dzieciom niewłaściwe spojrzenie na te kwestie. Oczywiście w kręgach religijnych wpływ ten jest mocniejszy, ponieważ autorytet duchownych jest większy, a kara wiecznego potępienia bardziej przerażająca niż lanie.

Wspominałam już, że aby powstała nerwica, konieczne jest sprzężenie wielu czynników – w tym charakteru danej osoby. Ja już od dziecka chciałam żyć w zgodzie z wszelkimi normami i nakazami, chciałam być „dobrą dziewczynką”, „dobrym dzieckiem”. To pragnienie pochodzące u dziecka z głębi serca, w połączeniu z tradycyjnym nauczaniem moralności może doprowadzić do katastrofy. I tak też stało się w moim przypadku. A szczególne miejsce w całym tym procesie zajęło jakże ważne i wielkie pojęcie – GRZECH. Czegóż każdy z nas nie mógłby powiedzieć o grzechu – że nie wolno grzeszyć, że Bozia pokaże, że grzech jest zły. Niewłaściwe rozumienie grzechu narobiło w moim życiu sporo zamieszania, postanowiłam więc przyjrzeć mu się z bliska i na nowo zrozumieć jego znaczenie.

Czytaj dalej „Fałszywe pojęcie grzechu”

Dzieci wyciśnięte do ostatniej kropli

Książka Alice Miller „Dramat udanego dziecka” jest doskonałą pozycją pomagającą przeżyć gniew przeciwko rodzicom osobom, które stały się tzw. „dziećmi doskonałymi”, gubiąc po drodze po drodze swoją tożsamość (albo raczej nigdy nie budując). Są to najczęściej dzieci rodziców, którzy sami w dzieciństwie nie doświadczyli szacunku i tolerancji dla swoich impulsów i uczuć. Tacy rodzice przez całe życie poszukują tego, czego nie otrzymali w domu, czyli istoty która całkowicie otworzy się na nich, w pełni ich zrozumie i będzie poważnie traktować. Ponieważ nic nie jest w stanie spełnić tej potrzeby, dorosły poszukuje środków zastępczych – do których należą także własne dzieci. Ta książka ukazuje proces „wyciskania” własnych dzieci, w którym możemy się odnaleźć sami. Niszczy to co prawda złudną iluzję jakże szczęśliwego dzieciństwa, ale jednocześnie wyzwala i umożliwia dopuszczenie do głosu gniewu wobec doznanej krzywdy, uczucia jakże obcego „dzieciom doskonałym”.

Czytaj dalej „Dzieci wyciśnięte do ostatniej kropli”

Brak granic – istota nerwicy

Wiele już lat poświęciłam na zrozumienie i szukanie przyczyn mojego stanu. Liczyłam na to, że właśnie zrozumienie jest kluczem to rozwiązania problemu. Wiele godzin czytania, rozmyślania, wiele koncepcji. I jak to w życiu bywa – czasem najprostsze rozwiązania dotykają najgłębszej istoty sprawy. Człowiek dochodzi do wniosku, że zagłębiając się w otchłanie nauki zupełnie nie zauważył, że już dawno minął odpowiedź, która leżała na wierzchu. Takie właśnie wrażenie było moim udziałem podczas czytania jednej z najlepszych książek Jerzego Mellibrudy – Poszukiwanie samego siebie. Będę wielokrotnie do niej wracać, jednak dziś nawiążę do tych prostych słów zgłębiających właściwie całą istotę nerwicy. Istotę tą Mellibruda ujmuje następująco:

Wszelkie zaburzenia nerwicowe wyłaniają się z niezdolności jednostki do znalezienia i utrzymania własnej równowagi między nią samą a resztą świata. Wszystkie formy tych zaburzeń mają coś wspólnego, co związane jest z faktem, że granica otoczenia społecznego rozciąga się zbyt daleko w wewnętrzny obszar danej osoby. Czytaj dalej „Brak granic – istota nerwicy”