Coraz bardziej przekonuję się, że jednym z największych naszych problemów przyczyniających się do powstania objawów nerwicowych jest brak kontaktu z samym sobą, odłączenie od istoty siebie, a zaraz za tym brak akceptacji siebie. Z drugiej strony brakuje nam także całościowego spojrzenia na siebie jako na człowieka – koncentrujemy się na ciemnej stronie, a zupełne nie dostrzegamy wspaniałości człowieczeństwa. Do tych dwóch refleksji skłoniła mnie lektura książki Anity Moorjani, która w książce „Umrzeć, by stać się sobą” opisała swoją historię doświadczenia z pogranicza śmierci, do której doprowadził ją bardzo złośliwy rak. To doświadczenie zaowocowało przede wszystkim zmianą jej postawy wobec siebie samej. Czegoś z czym za życia miała największe problemy.
Chociaż doświadczenie to porusza kwestię życia po śmierci, nie na tym chcę się skupić w tym artykule. Zależy mi raczej na tym, abyśmy zastanowili się nad sensem naszej choroby i nad tym w jaki sposób już od wielu lat postrzegamy siebie, co o sobie wiemy i co o sobie myślimy.
