Jak przerwać błędne koło lęku

Gdyby wszystko to, co się z Wami dzieje podczas napadu paniki, spotkało Was w czasie wojny, albo po prostu podczas wypadku komunikacyjnego, nie przeraziłoby Was tak, jak to się dzieje podczas napadu paniki. Dlaczego? Bo widzielibyście kontekst sytuacji źródło realnego stresu i wszystkie objawy ciała odbieralibyście bardzo naturalnie jako reakcję na stres. Napad paniki i brak kontekstu szybko prowadzą do lęku przed lękiem – zapętlając w błędnym kole lęku przed lękiem. Wiele z tego, co dzieje się po pierwszym napadzie paniki, to skutek lęku przed następnym napadem. I ten właśnie lęk, a nie jego pierwotna przyczyna, szybko prowadzą do zwiększenia częstości napadów i agorafobii. W tym poście piszę trochę o tym, jak Claire Weekes, specjalistka zajmująca się nerwicami, nominowana do nagrody Nobla w dziedzinie medycyny proponuje wydostanie się z młyna lęku.

W załamaniu nerwowym nie istnieje żaden „punkt, za którym nie ma już odwrotu.

Objawy te nie są charakterystyczne tylko dla Ciebie, ale znane wielu tobie podobnym. I niezależnie od stopnia niepokoju, jaki wywołują, zapewniam cię, że każdy z nich może zostać usunięty, a ty możesz odzyskać spokój umysłu i ciała.

Jak bojąc się lęku nakręcamy spiralę lęku

Wielu z nas doświadcza w ciągu życia tak dużego stresu (zewnętrznego lub wewnętrznego), że może to doprowadzić do tzw. sensytyzacji.

Kiedy nerwy przez długi czas pozostają wystawione na działanie czynników stresowych, zwłaszcza potężnych emocji, takich jak lęk, mogą zacząć reagować na emocje coraz intensywniej, często z niezwykłą prędkością. Nazywam ten stan sensytyzacją. Stanowi ona najważniejszą składową wyczerpania nerwowego, a w konsekwencji również choroby nerwowej – szczególnie stanu niepokoju, do którego to powstania, moim zdanie, często się przyczynia.

Kiedy człowiek znajduje się w stanie sensytyzacji, zaczyna się tego bać, ponieważ nie rozumie co dzieje się z jego ciałem i wtedy napędza cykl lęk-adrenalina-lęk. Cykl ten jest ściśle związany z autonomicznym układem nerwowym, czyli niepodlegającym kontroli woli, a odpowiedzialnym za działanie organów wewnętrznych, a nawet produkcję śliny i potu. Jedyne, czemu podlega ten układ to nasz nastrój. Kiedy się boimy, serce przyspiesza, ciśnienie wzrasta, pocimy się – pracuje układ autonomiczny.

W ramach układu autonomicznego pracują jego dwie części: sympatyczny, który odpowiada za reakcje pobudzenia  – wzrost ciśnienia, przyspieszenie bicia serca itp., oraz parasympatyczny, który ma działanie hamujące (zwolnienie pulsu, obniżenie ciśnienia, nasilenie skurczów perystaltyki jelit). Jednym z ważniejszych hormonów regulujących układ sympatyczny jest adrenalina. Wszystkie objawy z jakimi się borykamy są związane z działalnością tych dwóch układów.

Zachęcam Was do zapoznania się z czynnością każdego z tych układów np. na Wikipedii, zobaczycie, że wszystkie Wasze objawy mieszczą się w ich ramach. O układzie sympatycznym (pobudzenie) przeczytaj tutaj, a o układzie parasympatycznym (hamującym) tutaj.

Objawy te mogą być tak irytujące, że zaczniemy się ich objawiać bardziej niż pierwotnej przyczyny stresu i otworzymy kolejny rozdział lęku. Za każdym razem, kiedy będziemy się bali następnego ataku, spowodujemy wydzielenie kolejnych porcji adrenaliny, a ta będzie wzmagać wszystkie nieprzyjemne doznania. Na tym właśnie polega cykl lęku przed lękiem, cykl lęk-adrenalina-lęk.

U osoby, która nie boi się swojej nadwrażliwości, dochodzi do jej samoczynnego uzdrowienia.

Już od wielu lat terapeuci i lekarze pracują z osobami z zaburzeniami nerwicowymi. Kluczem jest zrozumienie, co stoi za objawami, że objawy nie stanowią zagrożenia naszego życia, że każdy atak się kończy, a przede wszystkim, że walka z atakiem tylko go potęguje. Dobrze prowadzony pacjent może nauczyć się dość szybko „akceptacji” napadów do tego stopnia, że ich intensywność zacznie maleć.

Dwa rodzaje załamania nerwowego

Są dwa źródła, które mogą prowadzić do pełnoobjawowej nerwicy. Jedną z nich jest jakiś wstrząs, wyczerpująca operacja, wypadek, śmierć osoby bliskiej i inne życiowe, trudne wydarzenia. Ich przeżywanie może doprowadzić do sensytyzacji nerwów i w tym przypadku umiejętność obchodzenia się z objawami może je w krótkim czasie wyeliminować.

Jest także drugie źródło – są to różnorodne, trudne problemy psychiczne – przytłaczający smutek, konflikt, wina lub hańba. Długotrwały stres powoli przewrażliwia nerwy i tak samo prowadzi do sensytyzacji. Z czasem cierpienie z niej wynikające staje się równie dużym cierpieniem co pierwotny problem, przez co znacznie utrudnia, bądź nawet uniemożliwia jego rozwiązanie. Tutaj wpierw trzeba zatrzymać cykl lęk-adrenalina-lęk, a następnie spróbować, może z pomocą doświadczonego terapeuty przyjrzeć się problemowi i go rozwiązać.

Niezależnie od tego, jak ostry przebieg ma załamanie, jego podstawową przyczyną jest lęk. Konflikt, smutek, poczucie winy lub hańby mogą zapoczątkować załamanie, ale nigdy nie mija zbyt wiele czasu, zanim kontrolę przejmie lęk. Nawet przeogromny smutek po stracie kogoś bliskiego miesza się z lękiem – lękiem przed samotnym zmierzeniem się z przyszłością. (..) Niepokój, zmartwienie i przerażenie to jedynie różne odmiany lęku.

Walka z atakiem paniki

Każdy z nas to zna i wie co oznacza walka. Te próby, aby nie zemdleć, aby nikt nie zobaczył, aby za wszelką cenę utrzymać ciało przy życiu. To właśnie ta walka, w tym wypadku, przyczynia się do pogłębienia problemu.

Walka to naturalny odruch obronny, jedyna znana mu broń, więc walczy jeszcze bardziej zawzięcie. Jednak im bardziej walczy, tym gorzej się czuje. Wynika to z faktu, iż walka oznacza większe napięcie, napięcie oznacza większą ilość produkowanej adrenaliny i dalszą stymulację nerwów odpowiedzialnych za jej uwalnianie do krwioobiegu – stąd kontynuacja objawów.

Często od przyjaciół, czy rodziny możemy usłyszeć słowa, które nas w utwierdzają w obranym sposobie radzenia sobie z atakami „musisz to zwalczyć, przecież nie może tak być, że ciało tobą zawładnie”.

Jak sobie radzić?

Teraz przedstawię kilka najważniejszych aspektów pomocnych w wychodzeniu z nerwicy. Z perspektywy lat uważam te kroki za jedne z ważniejszych pomocy. Zachęcam Was do refleksji nad nimi i podjęcia prób wdrażania ich w życie. Wydają mi się one ważne nie tylko do pracy z objawami, ale także jako podejście do życia, w tym do trudnych sytuacji, z którymi próbujemy się uporać poprzez walkę.

STAWIANIE CZOŁA

Stawianie czoła oznacza przyjęcie, że wyzdrowienie może przyjść jedynie od Ciebie samego, z Twojego wnętrza. Takie myślenie wymaga, abyś przestał zrzucać na kogoś innego odpowiedzialność – na lekarza, kolejnego lekarza lub wyłącznie środki medyczne. Powoli, mądrze prowadzony, będziesz w stanie stawiać czoła temu co Cię spotyka, zbudować poczucie własnej mocy, sprawczości, mimo obecnie przeżywanej bezradności. Przede wszystkim potrzebne będzie CI zrozumienie, że każdy z Twoich objawów jest zupełnie normalnym, naturalnym objawem nadwrażliwości nerwów.

Masz już za sobą na pewno kilka ataków i przeżyłeś każdy z nich. Od dzisiaj żegnaj myśli takie jak „O matko, mam nadzieję, że to mnie dziś nie spotka. O nie, czuję, że serce znów zaczyna szaleć, tylko nie to.”. Zastąp je takimi „OK., jeśli to znów atak, to trudno, jakoś go przetrwam”. „Ok. nieważne, czy to się tu stanie, tak czy siak poradzę sobie z tym”, „Każdy z tych objawów na wojnie by mnie nie zdziwił, może to nie jest zbyt przyjemne, ale nic mi się nie stanie, ponieważ to tylko objaw adrenaliny w mojej krwi”.

Stawienie czoła to także przyjęcie, że proces wyzdrowienia może być trudny i długi (chociaż nie musi), ale jednak jest dla mnie osiągalny. Oznacza to pewną wewnętrzną zgodę (nie akceptację, tylko zgodę), że będę nie raz czuł się źle i będę potrzebował to złe samopoczucie przyjąć, bez zwalczania go.

Stawianie czoła oznacza także stawanie wobec ataku lęku we właściwy sposób, niekoniecznie taki, jak stosowałeś dotychczas.

AKCEPTOWANIE

Akceptacja oznacza pozwolenie ciału na jak największe rozluźnienie się, a następnie wyjście naprzeciw objawom i doświadczeniom, których się boimy, a nie cofanie się przed nimi.

Na początku praktykowanie akceptacji może się wielu z Was wydawać niemożliwe. Jednakże już samo dopuszczanie myśli, że możemy próbować akceptować i zgadzać się na ten stan, może przynieść zmniejszenie napięcia.

Pamiętaj, że jeśli podczas zbliżającego się ataku mówisz sobie „Przyjdź i daj z siebie wszystko, byle szybko” to nie jest to akceptacja, a tylko znoszenie. Akceptacja jest konkretnym procesem fizjologicznym, który nie będzie nakręcał spirali lęku. Jest to początek stałego uspokojenia, chociaż nie możemy się spodziewać, że natychmiast je odczujemy.

Konieczne jest zrozumienie różnicy pomiędzy akceptacją a znoszeniem. Znoszenie, chociaż wymaga dużej odwagi, oznacza opór. Oznacza jednoczesne posuwanie się do przodu i wycofywanie.

W akceptacji bardzo pomaga zrozumienie czym są objawy. Akceptacja jest bardzo trudna, kiedy jesteśmy przekonani, że nasze walące serce jest chore. Kiedy jednak mamy badania, możemy wtedy zrozumieć, że jego bicie jest związane jedynie z adrenaliną, że podczas wypadku czulibyśmy się dokładnie tak samo oraz że nasz organizm jest ewolucyjnie przystosowany do znoszenia takich przeciążeń.

Dla wielu osób przekonujący jest obraz ataku paniki jako wyładowania elektrycznego, które musi przejść, aby wszystko wróciło do normy. Jeśli, kiedy się zaczyna, stawiamy wszelki możliwy opór, napięcie się wzmaga, zamiast przejść i zmniejszyć swoje natężenie. Tak samo my postępujemy, kiedy próbujemy zwalczyć atak za wszelką cenę.

DRYFOWANIE

Płyń swobodnie, a nie walcz. Instynktownie radzimy sobie poprzez walkę, a powinniśmy odpuścić. To jest tak jak z tonięciem. Kiedy toniemy instynktownie zaczynamy walczyć nerwowo poruszając wszystkimi członkami, ale takie działanie szybko prowadzi do zatonięcia. Gdyby człowiek tonący przestał chaotycznie się ruszać i nabrał powietrza jego ciało delikatnie by się uniosło zwiększając szanse przeżycia. My też powinniśmy nauczyć się tego wypłynięcia na powierzchnię i pewnego dania się unieść nurtowi. Przede wszystkim odpuśćcie wszelkie zmuszenie się – im bardziej będziecie walczyć i starać się pokonać atak, tym będzie gorzej.

Zmuszanie oznacza większe napięcie, a przez to większą sztywność.

Swobodne płynięcie oznacza brak zaciętej determinacji, brak zaciśniętych zębów – oznacza tak „niewiele” naciskania, wymuszania, jak to tylko możliwe.

Praktykujcie celową bierność i odpuśćcie.

Dryfowania nie należy jednakże rozumieć jako „nicnierobienie”, rezygnację.

Dobrze jest w lepszych okresach uczyć się rozluźniania ciała, aby potem podczas napadu przypomnieć sobie to uczucie i spróbować je przywołać.

ZEZWALANIE NA UPŁYW CZASU

Długotrwałą sensytyzację rzadko można szybko ukoić, ponieważ odczucie jako spokoju tego nowego nastroju, jakim jest akceptacja, wymaga czasu.

Nie patrz na kalendarz i nie mierz czasu zdrowienia.

Regeneracja nerwów wymaga czasu i nic nie może tego przyspieszyć. Trzeba się nam także liczyć ze spokojnym przyjmowaniem objawów tej nadwrażliwości. Wiele, stosunkowo mało stresujących rzeczy, będzie powodowało u Was silną reakcję nerwów, ale niech tak będzie. Pozwólcie na to oraz nie odliczajcie dni chorowania. U niektórych będą to miesiące, u innych lata, w zależności od tego jakie problemy stoją za Waszą nerwicą, ale zgódźcie się na ten upływ czasu. Nawet jeśli mielibyście tylko część życia przeżyć z prawdziwą radością, tworząc swoje życie, żyjąc z zgodzie ze sobą i innymi ludźmi, bez masek i zmuszania się do różnych rzeczy, warto. Uzbrójcie się więc w cierpliwość i nie wpadajcie w panikę jeśli część objawów wróci po pewnym czasie.

Ulga, wynikająca ze zwolnienia uchwytu, jakim „trzymasz się w garści”, ze zrezygnowania z walki i ze zrozumienia, że nie istnieje żadna bitwa, którą powinieneś stoczyć – oprócz tej, jaką sam sobie organizujesz – może przynieść ci spokój, o którym zapomniałeś, że kiedykolwiek w twoim wnętrzu istniał.

Podczas choroby nerwowej nic nie da się wymusić. Dobrze jest pamiętać, że może minąć trochę czasu, zanim twoje ciało zacznie reagować na to nowe nastawienie pełne akceptacji – przez pewien czas może nadal odzwierciedlać napięcie i lęk, jakie charakteryzowały cię w ciągu minionych tygodni, miesięcy lub lat.

Bardzo Was zachęcam do sięgnięcia po książkę Kompletna samopomoc dla twoich nerwów Claire Weekes. Jest to jedna z niewielu pozycji, w której znajdziecie dokładne wyjaśnienie najczęściej występujących objawów, oraz konkretne wskazówki do tego, jak sobie poradzić z napadami. Według mnie osoba za pomocą tej książki może samodzielnie wyjść z etapu napadów paniki, aby potem móc zająć się właściwym problemem z pomocą przyjaciół lub terapeuty. Claire ma bardzo zdrowe podejście do tych zaburzeń, a jej argumenty opierają się na wieloletniej pracy z osobami z chorobami nerwowymi. Bardzo Was zachęcam.

Bibliografia: Claire Weekes, Kompletna samopomoc dla twoich nerwów. Naucz się relaksować i znó cieszyć się życiem przezwyciężając stres i lęk. Wydawnictwo Vital, Białystok 2013

26 myśli w temacie “Jak przerwać błędne koło lęku

  1. No to ja się właśnie dowiedziałem że u mnie niesympatyczny jest układ _parasympatyczny_… Dzięki za polecenie książki, z pewnością przeczytam bo mam już trochę dość tego co się we mnie dzieje (lekko mówiąc). Dzięki za artykuł!

  2. Co jakiś czas wpadam na twoje wpisy i bardzo ci za nie dziękuję. Od kwietnia tego roku stosuje metodę wyciszenia polecana przez ciebie i po ośmiu miesiącach codziennej medytacji stwierdzam że pomaga.

  3. Przeczytałam tą książkę. I odkąd zaczęłam świadomie przechodzić przez ataki paniki (które ostatnimi tygodniami nasiliły się okrutnie), stosując się do wskazówek Weeks, mam wrażenie, że wzrosła ich częstotliwość. Tłumaczę sobie, że jest to moment tuż przed uwolnieniem się od tego badziejstwa, że zaraz przekroczę Rubikon :-). Próbuję metody wyciszenia, ale na razie kiepsko mi idzie. Jestem za bardzo pobudzona. Od rana wali mi serce i kręci mi się w głowie. I tak co dzień. Ziółka mało skuteczne, a leków nie chcę brać. Ale jestem pełna nadziei, mimo wszystko.

  4. Gocha, nie bój się leków. Ja mam ogrom stresów ostatnio (od mniej więcej roku) i jakieś trzy miesiące temu przebrała się miarka. Na początku problemy miałem rzadko I tłumaczyłem sobie z czego to i co to itd. Kiedy ataki były słabe to to wystarczało ale po jakimś czasie zrobiło się nie do wytrzymania. Codziennie (a dokładniej co wieczór) umierałem na zawał albo wylew albo miałem migotanie komór albo inną cholerę która sprawiała że martwy zrywałem się z łóżka bo nie dawałem rady leżeć. I żadne tłumaczenie już nie rozwiązywało problemu. Kilka razy lądowałem w szpitalu z niczym… wszystko w głowie.
    Jak lekarz zaproponował mi leki (biorę Meilax 1mg) to pierwszą reakcją było że nie potrzebuję – a lekarz na to „ale te leki nie są dla Ciebie”. „Ty możesz sobie wytłumaczyć że nie umierasz skoro mimo że czujesz że umierasz to siedzisz i dumasz co się dzieje. Te leki są dla tej części mózgu do której nie masz świadomego dostępu”*.
    Zgodziłem się i biorę najmniejszą możliwą dawkę i powiem Ci że to pomogło. Wszystkie te wysiłki trzeba połączyć w jeden wielki wysiłek 😀 i wtedy się uda.

    * Lekarz tak naprawdę powiedział „ciało nie zapomina tak szybko jak głowa”, ale że jest Japończykiem to oczywiście usłyszałem o tyle więcej… 😀

  5. Mam szacunek dla lekarzy Wschodu 🙂 Sama chodzę na akupunkturę i w tym dniu, gdy mam igły przeważnie jest ok. Dziękuję Ci za wsparcie. Tylko właśnie z przestaniem bania się lęków mam teraz problem. Wiesz, kiedyś te ataki miałam co kilkanaście tygodni, a teraz kilka w ciągu dnia. Najbardziej upierdliwe jest u mnie uczucie w czole i zawroty głowy (ja je określam jako zawroty, choć nie mam pewności czy to rzeczywiście to). Mam taki ucisk w uszach i wrażenie, że nieostro widzę, do tego brak poczucia równowagi i tyle wystarczy, aby „się zaczęło”. Zdarza się też ucisk za oczami. Myślę sobie, gdyby nie te uczucia, to z waleniem serca jakoś bym sobie poradziła 🙂 Najgorzej jest w pracy (zdarza mi się wychodzić, ze strachu właśnie, że zacznie mi wszystko wirować etc.), w sklepach, w ogóle podczas jakichś wyjść. Jak idę gdzieś z córką to masakra. Teraz właśnie wróciłam z galerii, w której moja mała chciała ciastko, a ja ledwo siedziałam w kawiarni. Okrutne uczucie. Nie mogłam się doczekać, kiedy pojedziemy do domu. Zastanawiam się tylko, skąd te ciągłe zawroty i co z tym zrobić??? Bo nie tylko nie mija, ale się nasila!!!!

  6. Ta książka mnie uratowała,wychodzę na normalnego człowieka,12 lat byłam wrakiem człowieka. Polecam z całego serca,kocham autorkę tej książki.

  7. Również polecam wszystkim tę pozycję, można wiele zrozumieć i dzięki temu mniej się bać, a z czasem WCALE już nie wpadać w lęki. Polecam też, by czytać tylko o pozytywnych przypadkach wyjścia z choroby i umacniać się cały czas w nadziei, że to minie kiedyś. Pod żadnym pozorem nie wchodźcie na różne fora nerwicowców, bo się tylko negatywnie nakręcicie. Wiem, co mówię, bo sama tak robiłam i niepotrzebnie obciążałam umęczony atakami umysł. Nie należy straszyć się nawzajem, bo każdy ma nieco inny zestaw objawów, a już na pewno inne doświadczenia życiowe za sobą, warunki w domu i w pracy itd. Każdy musi sam popracować nad odkręcaniem swoich wdrukowanych od lat czy miesięcy schematów. I nie bać się, gdy objawy wracają, bo tak mózg broni się przed nowym myśleniem, które chcemy wprowadzić na stałe i spycha nas na stare tory. Trzymam za Was wszystkich, a także za siebie, bo mam objawy od trzech lat i nie jest łatwo. Zawsze mi smutno, gdy wracają, bo każdy czeka, kiedy ta franca minie i nie wróci. Gosia pisze wspaniałe i mądre porady – nieważne, ile potrwa powrót do zdrowia, WARTO ! Wracajcie do notatek Autorki , czytajcie polecaną tu literaturę. A od siebie Gosiu piszę to co przede mną wielu innych – DZIĘKUJĘ !

  8. Mam pytanie a propo wyżej wymienianej książki, czy jest ona wskazana również dla osób cierpiących na myśli natrętne? Bo mam na uwadze jeszcze książkę „W pułapce myśli. Jak skutecznie poradzić sobie z depresją, stresem i lękiem”. I nie wiem na którą pozycję się zdecydować. Nerwica doskwiera mi już prawie rok i chciałabym w końcu ją pokonać, odstawił

  9. Odstawiłam lek i chciałabym zdziałać coś samej. Bede bardzo wdzieczna za odpowiedz.

  10. W książce Edmunda Bourne’a „Lęk i fobia. Praktyczny podręcznik dla osób z zaburzeniami lękowymi” jest chyba więcej na temat natrętnych myśli jeśli dobrze pamiętam. Ale mimo wszystko polecam obie książki. Mi bardzo pomogły.
    Bourne ma jeden rozdział na tema czegoś co nazywa „self-talk”, czyli myślowe negatywne samo-nakręcanie się :). Wraca potem do tego tematu w kilku innych miejscach.

  11. Dziękuję za artykuł !!.
    Gdyby lekarze , terapeuci i psycholodzy
    mieli takie podejście do nerwicy , nasze cierpienia byłyby lżejsze i możliwe do wyleczenia. Lecz niestety bazują na psychotropach i antydepresantach , które pogłebiaja lęki !.

  12. Słuchajcie , kochani, udało mi się to ostatnio zrobić! szybko cofnęłam napad paniki , a już miałam huk w uszach , ból całych pleców, ucisk na sercu , czułam gorąco – słowem klasyka. Działo się to w nocy, w obcym domu, kiedy nie mogłam zasnąć ( mój lęk polega m. in. na strachu przed bezsennością, bo od niej się zaczął kiedyś mój pierwszy atak). Po prostu rozluźniłam się – bardzo świadomie , zaczęłam oddychać przeponowo i …………. nagle przeszło. Poczułam , że atak rozpływa się , po prostu znikł. Usnęłam szybciutko, nie wiem kiedy. Rano byłam trochę niepewna , ale nic złego się nie stało. To działa, trenujcie za każdym razem , gdy czujecie, że Was chwyta. Starajcie się od razu włączyć luz, oddychanie, ja praktykuję też modlitwę.

  13. Bardzo motywujace jest to co piszesz chcialabym moi to zastosowac jak bedzie przychodzil atak w moim przypadku ale co rozumiesz mowiac „rozluznic sie swiadomie ” ?Ja mam les przed lekiem,ogolnie bledne kolo…mysle kiedy „to” sie zacznie”,kiedy zaczne miec te uczucie dretwienia paralizu i czekam az mysli nakreca sie do tego stopnia ze juz nie ma odwrotu i atak przychodzi …cos jakbym sama go wywolala.Ale czy to mozliwe?Czy ktos z was tez ma takie wrazenie ?Bo skoro bym go sama wywolala znaczyloby ze mam nad tym kontrole i …moglabym tego ataku nie prowokowac..ciezko wytlumaczyc..jesli macie jakies rady chetnie skorzystam.i jeszcze jedno jak sie oddycha przeponowo?kazdy moze sie nauczyc ?

  14. dorzuce jeszcze ze prawda jest na mnie dobrze dziala rowniez modlitwa szczegolnie kiedy wybudze sie w srodku nocy i juz po spaniu…
    wtedy moj Aniol Stroz pozwala mi przetrwac do momentu az wstane.Czesto jest to nawet 3-4godziny przed budzikiem:-)

  15. Ja też tak mam. Szczególnie jak jestem w stresie, myślenie o ‚wewnętrznych’ problemach sprawia że panika zaczyna się zbliżać… Ale teraz kiedy już wiem że tak jest, staram się kierować myśli na inne tory, nie koncentrować ich na sobie. A kiedy atak przychodzi, oddycham przeponowo i czekam ‚sobie’ aż przejdzie, czytając książkę czy idąc na spokojny spacer, nie leżę i nie obserwuję się z przestrachem spodziewając się najgorszego – wcześniej tak robiłem. Pracuj nad technikami relaksacyjnymi i uwierz że nie umrzesz z powodu paniki.

  16. dzieki za dobre rady napewno popracuje nad tym rozluznianiem,teraz zaczynam stosowac technike oddychania przepona i cos w tym jest…wyprobowalam w aucie(to chyba miejsce gdzie najczesciej mam ataki paniki,wlasciwie za kazdym razem jak prowadze,ogranicza mnie to Bardzo)kiedy zaczelo przychodzic skoncentrowalam sie na oddechu i prawie ustapilo a w kazdym razie znacznie zmalalo.Zanim wrocilam do domu(20min autem)powtorzylo sie jeszcze 2 razy…i znow mysli na inny tor i koncentracja na oddechu.Strasznie ciezko ale pracuje nad tym 🙂

  17. nie chcę za długo się rozpisywać ale powiem w skrócie ta książka a właściwie jej autorka pani doktor wyleczyła mnie z nerwicy. Czytałam książkę kilkanaście razy. Po przeczytaniu po raz pierwszy utkwiły mi takie fragmenty : uzdrowienie następuję w miejscach których się boisz oraz jeśli będziesz postępował wg wskazówek musisz wyzdrowieć (średni czas zdrowienia 3 miesiące) Każdego wieczoru siedziałam i czytałam oraz stosowałam porady autorki. Po ok 2 miesiącach czekał mnie 2 tygodniowy wyjazd którego się obawiałam bardzo. Rok temu w tym samym miejscu (mazury) myślałam że oszaleję. Powrót do tego samego miejsca i co ? i nic czułam się fantastycznie żadnych napadów paniki ani lęku i tak jest do dziś. Autorka przestrzega że takie napady mogą pojawić się nawet kilka lat po wyzdrowieniu ale się nie boję bo wiem jak postępować! Dziękuję autorce książki i autorce bloga dzięki której dotarłam do książki

  18. super strona,super treści, naprawdę pomocne!!!! Wszystko się zgadza!!! mam ten problem….

  19. Dziekuje za wpisy. Jestem po 2 latach walki z nerwica. Wydawało mi sie ze ja zaakceptowałam ale to bylo oszukiwanie sie samej . Bylam na psychoterpii przez rok, bralam leki SSRI przez 1,5 roku. Teraz od 2 m-cy nie biore i pojawiły sie znowu leki. To mnie dobilo, załamalo. Ale po przeczytaniu tego artykułu jestem spokojna, i wiem ze szukanie cudownych lekarzy czy lekarstw mi w tym nie pomoze, tylko ja sama. Musze dac sobie czas, zaakceptować to i przestać z tym walczyc. Pozwolić sobie na odczucie leku, a takze strachu, nie wypierać go z mojej swiadomosci. Bardzo ciezkie to ale biore sie w garść. To ja jestem Pania swojego zycia nie nerwica.

  20. Czy jest gdzies w internecie ta ksiazka? Szukalam na chomikuj, ale nic… pozdrawiam wszystkich „nerwuskow” 🙂

  21. Najlepszy blog o nerwicy lekowej, jaki spotkalem w sieci. Dzieki autorce bloga, przezywane przeze mnie napady sa coraz mniej dotkliwe, chociaz czasami im ulegam, bo tresci tu zawartych nie wystarczy przeczytac raz, ale warto do nich wracac i nauczyc sie tak zyc, czego Wszystkim zycze. Pozdrawiam.

  22. Bardzo dziękuję za mądre oraz pełne optymizmu rady. Choć nie wszystkie moglem wykorzystać to szczerze przyznaję że kilka z nich spowodowało zupełnie inne spojrzenie na to co przeżywam i ogromną poprawę.

    Bardzo chciałbym kupić książkę którą Pani poleca ” Kompletna samopomoc dla Twoich nerwów” niestety przeszukałem Internet i nigdzie jej nie ma. Może wie Pani gdzie mogę ją kupić?

    Jeszcze raz dziękuję

  23. witam. Niestety nigdzie nie mogę zakupić tej ksiązki, czy ktoś może ma ją do odsprzedania albo pdf do druku? Będe bardzo wdzięczna

Dodaj komentarz