Nerwica – gniew żywcem pogrzebany

Zbliżają się święta – stąd wzięło mi się takie mocne porównanie. Nerwica jest procesem ZMARTWYCHWSTAWANIA do życia. Trudnym i bolesnym, ale DO ŻYCIA. Musiało minąć wiele lat, zanim pozwoliłam sobie na te słowa. Nigdy nie chciałabym przechodzić tego cierpienia jeszcze raz, każda sekunda bólu była obrzydliwa! Ale jednak…wciąż wydostaję się z grobu i im wyżej jestem, tym z większą siłą chcę się wydostać. To tam, ponad ziemią, jest życie. To tam wyczuwam radość. Co prawda po drodze przestałam być święta, przestałam być ukochanym dzieckiem, z którego rodzice mogą być dumni, dałam sobie spokój ze świetną, ambitną pracą, ale za to co zyskuję? Życie zyskuję! I człowieczeństwo zyskuję! I siebie odzyskuję. A ten post zawdzięczam wspaniałemu psychiatrze – dr. Andrzejowi Rogiewiczowi i jego książce „Powrót z krainy lęku”.

Nerwica – to wygrzebywanie się z ziemi nas pogrzebanych żywcem!

Powrót z krainy lęku. Listy o nerwicy.

W 2003 roku będąc już po 2 latach terapii usłyszałam o Oddziale Leczenia Nerwic w Komorowie. Pamiętam, że zanim zgłosiłam się na rozmowę kwalifikującą, pojechałam do tego ośrodka trochę się rozejrzeć. Wyjazd z Warszawy był dla mnie, przez nawracające ataki paniki, wciąż nie lada wyzwaniem. Dość dokładnie pamiętam drogę do ośrodka – znacznie wolniejsze tempo życia, piękne, słoneczne aleje, zieleń, dużo domków jednorodzinnych. I wejście do wielkiego, zaniedbanego, ale bardzo zielonego ogrodu, w którym stał równie, a może nawet bardziej, zaniedbany budynek. Odrobinę powiało klimatem „Tajemniczego ogrodu”, który w połączeniu z napisem „szpital psychiatryczny” zrobił niezłe wrażenie.

Ostatecznie jednak nie zdecydowałam się na leczenie – głównie z powodu stosowanego w ośrodku leczenia farmakologicznego, które było konieczne jeśli lekarze tak uznali. Wtedy jeszcze wzbraniałam się z całych sił przed braniem leków, dzięki którym w późniejszym czasie mogłam dokonać w swoim życiu wielu pozytywnych zmian. Kwestię za i przeciw brania leków psychotropowych omówię jednak innym razem.

Wracając do ośrodka w Komorowie, to dopiero teraz natrafiłam na książkę „Powrót z krainy lęku. Listy o nerwicy” napisaną przez wieloletniego ordynatora tego oddziału w Komorowie – psychiatry Andrzeja Rogiewicza. Chociaż nie dane mi było poznać go osobiście, dzięki jego książce i zdjęciu – mogłam doświadczyć jego wrażliwości i niesamowitego wglądu i zrozumienia dla pacjentów nerwicowych. Ten człowiek niewątpliwie wypełniał pracą swoje prawdziwe powołanie. Wiem, że zmarł w 2008 roku i spoczywa na miejscowym cmentarzu w Celestynowie, gdzie mieszkał. Chcę osobiście pojawić się przy jego grobie i podziękować za wszystko co zrobił dla swoich pacjentów – dla tych wszystkich, którym pomógł zmartwychwstać. Być może gdybym zdecydowała się na leczenie wtedy w Komorowie, mogłabym jeszcze poznać tego niezwykłego człowieka. Wychodzę jednak z założenia, że moja droga, choć długa i specyficzna, jest tą właściwą.

W tym poście oprę się na książce oraz na własnych przemyśleniach – dotyczących przyczyn i mechanizmu powstawania nerwicy. Sposób, w jaki dr. Rogiewicz to wyjaśnił, jest niezwykle prosty  i klarowny.

Książka napisana jest w formie listów do jednego z pacjentów, dlatego cytując ją niech nie dziwi Was forma „Ty”. Dzięki temu bardzo łatwo jest czytelnikowi utożsamić się ze słowami. W listach tych dr Rogiewicz często odwołuje się do innych pacjentów z oddziału, którzy reprezentowali różne formy przejawiania się nerwicy. Dzięki temu każdy, kto czyta tą książkę, może się w niej odnaleźć i odnieść doświadczenia do własnego życia.

W tym poście przytaczam te zdania z książki, które według mnie ujmują istotę nerwicy.

Gdzie rozgrywa się ten dramat?

Człowiek jest organizmem funkcjonującym na 4 głównych płaszczyznach, które współistnieją ze sobą i są nierozdzielne. Jesteśmy istotami biologicznymi, ale także psychicznymi, duchowymi i społecznymi. Chociaż w medycynie często patrzy się na człowieka tylko z jednego punktu widzenia, niewątpliwie nie można pomijać pozostałych płaszczyzn, które zebrane wszystkie w kupę dają nam całego człowieka. Problem zaburzeń nerwicowych dotyczy dwóch płaszczyzn, czasem trzech. Przede wszystkim dotyka on biologicznej i psychicznej strony uczuć.

Nerwicowiec – dziecko doskonale wytresowane

Wszystkie osoby cierpiące na nerwicę zostały w procesie wychowawczym doskonale wytresowane przez osoby, które także zostały wytresowane. Trudno tu znaleźć winnego, tego który jako pierwszy zadał ból swojemu dziecku. Oczywiście nie każdy człowiek w danej rodzinie choruje na nerwicę, ale każdy ponosi konsekwencje niewłaściwych postaw przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Myślę, że każdy z nas potrafi wymienić różne inne formy „nieradzenia” sobie z życiem i emocjami oraz konsekwencje braku poznania siebie.

Gniew to uczucie często podlegające wyparciu tj. głębokiemu schowaniu w mroku nieświadomości. Nasi rodzice i wychowawcy intuicyjnie czują, że jest to uczucie niszczące, zagrażające całości rodziny. Kładą duży nacisk na jego kontrolowanie. (..) Karzą okazywanie gniewu rodzeństwu, rówieśnikom – nawet jeśli tamci zachowują się brutalnie lub niegodnie. Ponieważ kochamy rodziców i chcemy zasłużyć na ich miłość, względy, pozytywną ocenę, akceptację – uczymy się „chować swoją złość do kieszeni”.

Rodzina próbuje przygotować nas do życia już dzieciństwie nagradzając panowanie nad gniewem i karząc za przejawy nadmiernej złości.

Jako kilkuletni chłopiec musiałeś znaleźć sposób na życie z płaczącą matką i z gniewnym, aktywnym poza domem ojcem. (..) Często miałeś uczucie, że Ty jesteś winien temu, co się dzieje. Kiedy zachowałeś się niesfornie, albo domagałeś się od matki udziału w twoich kłopotach, wybuchała płaczem i mówiła, że ty jej też nie kochasz. Sprawiasz jej przykrość i jesteś „taki sam jak ojciec”. Uczyłeś się wtedy skrywać pojawiającą się złość, nie ujawniać obaw, nie domagać się zaspokajania swoich potrzeb. Za tym zachowaniem kryła się nadzieja, że taki powściągliwy i grzeczny zasłużysz na miłość i zainteresowanie.

Niektórym rodzinom (rodzinom pacjentów z nerwicą) udała się ta operacja tępienia kłów i pazurów aż za dobrze. Nie tylko od dzieciństwa nie okazujecie gniewu, ale przestaliście go czuć. Powiesz, że to nieprawda: wpadałeś w gniew, nawet we wściekłość, czasami z błahego powodu. Czasami nie wytrzymywałeś ciągłego usuwania ze świadomości uczucia gniewu i wybuchałeś. Wybuch dotykał nie tego, kto Cię najbardziej rozgniewał, ale tego, który przekroczył granice Twojej wytrzymałości.

Rodziny (osób z nerwicą – przypis mój) przekroczyły w tępieniu gniewu wszelkie rozsądne granice.

Czy znamy to z własnego doświadczenia? W jaki sposób w rodzinie można kontrolować uczucia dziecka? Sposób jest na to wiele, ja wymienię tylko kilka:

  • System kar i nagród
  • Zakazy słowne
  • Zawstydzanie
  • Rozbudzanie poczucia winy
  • Nagradzanie układności i konformizmu

W wyniku takich zabiegów otrzymujemy dziecko prawie doskonałe. Przynajmniej jeśli chodzi o uczucia trudne i nieakceptowane. Nawet ono samo nie wie, co czuje, a co lepsze, że w ogóle coś czuje.

Nerwicowiec – człowiek doskonały

Nerwicowiec ma różne oblicza, ale jednym z nich jest doskonałość. Oj jak dobrze to znam. W dzieciństwie grzeczne dziecko – nigdy na mamę nie krzyknie, nie kłóci się z rodzicami, posłuszne, usłużne – źródło dumy rodziców. Nie sprawiające problemów. Jako nastolatek – w ogóle nie interesujące się chłopakami, papierosami, piwem. Bardzo dobre w szkole. A jako dorosły? No to już w tak młodym wieku osiągnięta świętość. Zawsze uśmiech na twarzy, zawsze grzeczna odpowiedź. Żadnych przekleństw, ani nie miłych reakcji.

Osoba święta jest ponad banalne i prostackie uczucia, więc nie rusza jej przekraczanie jej granic przez innych. Dla starszych grzeczna. Dla wszystkich pomocna. Pracowita. Co niedzielę w kościele. Ze spowiedzią tylko problem – no bo nie ma się z czego spowiadać. No to się spowiada, że jakaś myśl niewłaściwa się wkradła. I tak to człowiek w wieku 20 lat osiągnął świętość. W zasadzie można iść prosto do Nieba. No a do tego to cierpienie ciała – prawie jestem Jezusem!! Prawie czyni jednak różnicę..

Byłeś grzeczny, ale chory. Nie gniewałeś się na nikogo, nie czułeś lęku, zawiści, pogardy.

Umiałeś unikać odepchnięcia i niechęci dorosłych poprzez skrywanie, a potem wyparcie ze świadomości nie aprobowanych silnych uczuć: gniewu, lęku, miłości do ojca. Nauczyłeś się zdobywać uznanie i akceptację posłuszeństwem i pilną nauką. To były twoje zachowania obronne.

Święty do grobu wzięty

To mi się tak zrymowało. No to my kochani święci zakopujemy w ciemnym grobie nasze uczucia. Zwłaszcza te najsilniejsze – gniew, żal, pożądanie, lęk, złość. I dobrze nam się bez nich żyje. Tacy szczęśliwi jesteśmy. Tylko ta nerwica..

Wewnątrz, w środku wrze gniew, a Wy nic o tym nie wiecie. Człowiek ma zagniewaną minę, napięte mięśnie, szybko oddycha, tłucze mu się serce. Nie może jeść, ani spać, ale nie czuje gniewu.

Względy społeczne najczęściej nie pozwalają na bezpośrednią walkę. Względy duchowe (światopogląd, normy) zakazują jej najczęściej w ogóle. Ale póki trwa gniew – trwa reakcja ciała. Zawstydzony swoim gniewem możesz go tłumić, a potem wyprzeć ze świadomości. Twoje ciało gniewa się nadal, póki nie minie przyczyna albo nie usunie się ten, co gniew wywołał. Ciało wydaje się szczersze, niepodatne oddziaływaniom duchowym i społecznym.

Ciało – nasz najszczerszy przyjaciel. To właśnie ono próbuje nas wskrzesić ze śmierci do życia. Owszem, to boli, ale w tym momencie życia już tylko ból potrafi zwrócić naszą uwagę. Kiedy zaczęłam chodzić na terapię – przez około 3 miesiące powtarzałam uparcie psychologiw „Panie, z moją głową jest ok., moja rodzina jest wspaniała, tylko ciało mi się sypnęło – JA UMIERAM!!”. Jedyne uczucie, jakiego doświadczałam, to lęk. Jakiś ten dziwny lęk. Pamiętam, że w tamtym czasie, nawet mój chłopak był dla mnie obcy. Przestałam czuć wszelkie inne uczucia, tylko ten lęk. A potem, powoli zaczęłam zmartwychwstawać…

Kiedy mechanizm obronny wymięknie..

Pojawia się nasza kochana nerwica. I Bogu dzięki. Choć za żadną cenę nie chciałabym tego przeżywać jeszcze raz, a doświadczone przeze mnie cierpienie było obrzydliwe, to jednak Bogu dzięki..

Załamanie się wyuczonego zachowania obronnego wyzwala w potencjalnym nerwicowcu burzę uczuć: rozpacz, poczucie przegranej, gniew na innych, że potrafili, gniew na siebie, że znowu nie umiał, zazdrość, lęk przed przyszłością, poczucie niespełnienia. Uczuć tych się wstydzi i boi. Stara się wypchnąć je poza próg świadomości. (..) Cielesna przejawy wypartych uczuć stają się objawami.

To właśnie w momencie załamania się zachowania obronnego pojawia się „nerwica”.

O tym, jak wygląda żywy trup, który próbuje się wygramolić..

Wiemy jak wygląda: trzęsą mu się ręce, serce wali jak oszalałe, robi mu się słabo, nie może myśleć, kolory są jakieś ostre, światło razi, nogi odmawiają posłuszeństwa, no i można pawia puścić, albo siku – tak bardzo nagle się chce siku..

W trzech czwartych objawy nerwicy to tylko trochę zmienione (przez wyobrażenia, fantazje, wpływy otoczenia) cielesne przejawy silnych uczuć: gniewu, lęku, poczucia krzywdy, rozżalenia, wstrętu, a także podniecenia seksualnego, pożądania.

Już teraz wiesz, że większość Twoich dolegliwości i cierpień, tzw. „objawów nerwicy” –  to w gruncie rzeczy cielesna strona uczuć, które przeżyłeś. Przeżyłeś je, nie wiedząc, że je przeżywasz.

Stosowanie zachowania obronnego w przebiegu nerwicy wyzwala tak silne napięcia w stosunkach z innymi ludźmi (np.poczucie winy, gniewu i lęki, poczucie krzywdy, zawiść), że nasi pacjenci nie są w stanie ich znieść. Ponieważ nie umieją porzucić zachowania obronnego, starają się bezwiednie usunąć silne uczucia poza obręb świadomości. Wtedy pojawiają się objawy nerwicy (…) jako cielesna i psychiczne objawy wypartego lęku, poczucia winy, krzywdy, zawiści itd.

Wyuczone w dzieciństwie obrony okazały się w życiu nieskuteczne i zamiast poprawy samopoczucia przyniosły dalsze zmniejszenie poczucia własnej wartości.

Nadzieja dla zmarłych 🙂

Nerwica wskazuje drogę – ZAWSZE. Ciało i uczucia są naszym sprzymierzeńcem. Nerwica jest procesem ZMARTWYCHWSTAWANIA. Tylko w tym wszystkim, żeby się nie zabić, żeby znieść cierpienie, potrzebujemy mądrej pomocy – dobrego psychologa, dobrego człowieka obok nas, który będzie nam towarzyszył.

Twój dotychczasowy sposób traktowania samego siebie i twoje relacje z ludźmi były chore i przysparzały ci ogromnego cierpienia. Ostatnio przekroczyłeś wszystkie granice i twój sposób (obronny) radzenia sobie z rzeczywistością załamał się. To nie nerwica jest przyczyną klęski, ale klęska dotychczasowego zachowania jest źródłem nerwicy.

Na pocieszenie mogę podać CI wiadomość: Nerwicowcy postawieni w sytuacji autentycznej klęski, np. pożaru, powodzi, trzęsienia ziemi, nieuleczalnej choroby, katastrofy komunikacyjnej zachowują się równie sprawnie i dzielnie, jak ludzi zdrowi, a niekiedy sprawniej i dzielniej. Można sądzić, że w sytuacji totalnego zagrożenia znika podstawowy w nerwicy lęk – obawa przed oceną społeczną.

Bibliografia: Powrót z krainy lęku. Listy o nerwicy. Andrzej Rogiewicz, Wydawnictwo System, Warszawa 1991

12 myśli w temacie “Nerwica – gniew żywcem pogrzebany

  1. Widzę teraz siebie inaczej. Lepiej siebie rozumiem. Siebie i innych. Spodziewam się, że te sytuacje są wynikiem przekazywania pałeczki w sztafecie pokoleń, a nie złą wolą rodziców. Trzeba uświadamiać sobie i wszystkim innym ten traumatyczny wpływ, by przestać być ciągle pod jego wpływem. Przebaczyć i uwolnić się. Ani pretensje, wyrzuty, oskarżenia, krytyka, złość, nienawiść itp. – w stosunku do siebie i do rodziców, niczego nie zmienią, tylko zaognią i nasilą tłumione negatywne uczucia. Akceptacja – zrozumienie – wybaczenie – miłość dla Siebie i tak samo dla Nich. Potem zmiana – świadoma zmiana, czyli wolność. Możliwe, czy niemożliwe? Zależy co wybieram.

  2. Boże! To o mnie! Tylko jak sobie samemu z tym poradzić, jak to dostrzec wszystko? Miałam już tyle terapii, że ostatnio usłyszałam od psychologa, że więcej już nie trzeba. A ja widzę te wyparte uczucia jak na dłoni. Ale jak z tego wyjść? Gdzie zaczyna się ścieżka?

  3. A może ktoś wie (może Ty autorko), jak można dotrzeć do tej książki. W jakiej księgarni można ją kupić?

  4. Podbijam ostatnie pytanie; natrafiłam na tego posta dopiero niedawno i też chciałabym zaopatrzeć się w tę książkę, ale nie mogę jej znaleźć…

  5. Bardzo potrzebuję tej książki.
    Proszę o wskazówki, gdzie ją zdobyć.
    Będę bardzo wdzięczna za informację.
    Pozdrawiam. .

  6. Można ją czasem znaleźć na Allegro, ale w tej chwili nawet bardziej polecam Ci książkę „Współczucie i nienawiść do siebie” – także już nie wydawana, ale jest jej sporo na Allegro i jest tania. Tam będzie baaaardzo dużo o gniewie – zwłaszcza tym, który kierujemy na siebie.

  7. Tylko raz zamieniłam kilka zdań z drem Rogiewiczem. w życiu nie widziała podobnego bezdusznego gbura. Byłam taka załamana a on potraktował mnie bezdusznie w sposób ignorancki i gburowaty.A ja tyle się namęczyłam żeby przyjechać na to spotkanie i skończyła się ta moja historia tragcznie.W życiu tak nikt mnie nie traktował i nie okazywał jak bardzo ma mnie gdzieś i na takie konsekwencje nie naraził. Mam nadzieję ,że dr Rogiewicz umierał niespokojnie , za wszystkie moje męczarnie.Szkoda ,że tylko swojego konika nerwice traktował poważnie.

Dodaj komentarz