Każdy nerwicowiec jest waleczny. Ciągłe zmieniające się objawy w ciele, wszechogarniające napięcie psychiczne i lęk są tak dużym cierpieniem, że automatycznie zaczynamy walkę. Nie chcemy tak cierpieć. To post o tym dlaczego walka nie działa. I jak jej zaprzestać.
To jest zupełnie naturalne, że kiedy coś nas boli, w naszych umysłach automatycznie pojawiają się myśli typu „niech to się już skończy, nie chcę tego, ale boli”. Kiedy mamy grypę, albo jesteśmy u dentysty, tego typu postawa nie generuje problemów, bo prędzej czy później źródło bólu lub stresu mija. W nerwicy jednak nie mija.
To trochę jak z pieskami, które są wesołe i pogodne, nawet małe i niegroźne, ale kiedy zaczynacie uciekać, po prostu coś się w nich uruchamia i zaczynają Was gonić i szczekać. Podobnie się dzieje z naszymi myślami, emocjami i objawami w nerwicy, kiedy zaczynamy uciekać. Nawet nie zauważamy, kiedy znajdujemy się w sytuacji bez wyjścia, im szybciej biegniemy, tym lęk i objawy są silniejsze. Lęk przewlekły wymaga rozwiązań zupełnie wbrew naszej intuicji, dlatego wielu ludzi potrafi się z nim borykać latami nie widząc rozwiązania. Jak to w życiu bywa, najbardziej skuteczne okazują się rozwiązania najprostsze i najtrudniejsze zarazem. Trzeba się zatrzymać i pogłaskać psa.
W praktyce wygląda to tak, czujemy się zbliża się „to”. Robi się nam gorąco, czujemy drżenie, serce przyspiesza. I automatyczne pojawiają się myśli „tylko nie to, tylko nie to, o nie zaczyna się”. W krótkim czasie od tych komunikatów pojawia się pełen atak paniki. Na początku wszystko się dzieje tak szybko, że nawet trudno nam wyłapać te myśli, ale jeśli zaczniesz bardziej świadomie zwracać na nie uwagę, wtedy je wyłapiesz. Kolejne napady paniki powstają często właśnie z powodu tych komunikatów, które sami sobie fundujemy. Niejako sami do siebie mówimy „niech chcę tego, co się dzieje, to stanowi zagrożenie” i generujemy kolejne napady paniki. Wiem, że na początku trudno w to uwierzyć. Że wszystko dzieje się tak szybko, jakby zupełnie niezależnie od nas.
To ten opór jest problemem
Jak wygląda nasza walka?
Sposobów mamy kilka. Przede wszystkim jest to cała wewnętrzna postawa niezgody, na to co czujemy i myślimy. Mówimy do siebie „tylko nie to”, „nie chcę tego czuć”, „niech to się już skończy”. Albo właśnie zaprzeczamy temu co czujemy lub myślimy „nie umrę, to się nie wydarzy, nie czuję lęku, „wszystko będzie dobrze”. Albo stosujemy rytuały, które mają nas ochronić przed zagrożeniem. Nie wychodzimy z domu, unikamy każdej sytuacji, która potencjalnie może wyzwolić Twojego psa z Ciebie. Albo bierzemy się w garść i mówimy sobie „dość tego” i odrzucamy myśli siłą woli, próbujemy nie czuć emocji, nie myśleć myśli, a może nawet pomagamy sobie w tym celu używkami. Sposobów na uciekanie od myśli, emocji i objawów mamy całą gamę. Natomiast konsekwencja tych wszystkich metod jest jedna – one sprawiają wrażenie kontroli, ale ostatecznie nasilają objawy, emocje i myśli.
Główna zasada psychiczna polega na tym, że im bardziej się opierasz myślom, odczuciom fizycznym i emocjom, tym jest ich więcej i są silniejsze.
Jakie są koszty takiej walki?
- próby utrzymywania kontroli nad myślami, emocjami i objawami nasila je wszystkie
- wymaga ogromnych nakładów energii umysłowej i psychicznej
- generuje wysoki poziom lęku i uniemożliwia regenerację
- uniemożliwia obniżenie poziomu lęku i napięcia
Co więc robić? Na czym polega zatrzymanie się? Jak obłaskawić psa?
Rozwiązanie kryje się w słowie AKCEPTACJA, ale zrozumienie na czym ona polega wymaga wyjaśnień. Będę na tym blogu rozwijać ten temat, ale teraz w dużym skrócie spróbuję przedstawić na czym polega rezygnacja z walki.
Rezygnacja z walki to:
- zrozumienie, że nie możemy kontrolować swoich emocji i myśli
- przypomnienie sobie, że emocje i myśli, są tylko emocjami i myślami, a nie rzeczywistością. Nawet jeśli się boimy naszych objawów, ale zrobiliśmy miliony badań i wiemy, że serce mamy zdrowe, to chociaż czujemy lęk, zaczynamy mówić do siebie „ok niech serce sobie bije, to tylko objaw lęku, to tylko nerwy”.
- na czas trwania nerwicy przyjmujemy do wiadomości, że w tym czasie emocja lęku ma taką, a nie inną ekspresję w naszym ciele (gorąc, walenie serca). Każda nasza emocja jakoś przejawia się w ciele (np. zawstydzenie to np. czerwone policzki), więc kiedy nasilają się objawy mówimy do siebie „ok to tylko lęk się objawia”.
- zgoda na emocje nie oznacza, że wyrażamy zgodę na wieczne cierpienie, tylko, że zgadzamy się, że tu i teraz tak się czujemy i mówimy do siebie „ok niech tak teraz będzie”. Kiedy pozwalamy ciału na „wyładowanie napięcia”, ono ma możliwość się uspokoić.
- podejmowanie świadomych prób wzmacniania pewnych objawów „więcej, więcej, niech boli bardziej”, albo „witam ciebie lęku, więcej”, albo w reakcji na objaw „oo a to ciekawe”. W psychologii istnieje pojęcie „paradoksu terapeutycznego”, który polega na tym, że jeśli świadomie masz utrzymać przez dłuższy czas jakąś myśl w głowie, to nie da się tego długo zrobić. Kiedy mówimy do siebie „tylko nie myśl o różowym słoniu” – on od razu pojawia się w naszej głowie. Ale kiedy nakazujemy sobie myśleć o różowym słoniu, bardzo szybko stajemy się znudzeni i mamy problem z utrzymaniem go w myślach. Ja często testowałam to kiedy bolał mnie żołądek. Kiedy zaczęłam do siebie mówić „niech boli bardziej, bardziej” – czułam jak napięcie z żołądka puszcza.
Zacznij do siebie mówić coraz częściej – ok zgadzam się na to tu i teraz, rozumiem, że moje ciało potrzebuje teraz uwolnić napięcie, więc proszę, niech się dzieje co chce.
Matki często walczą ze swoimi myślami, kiedy myśli dotyczą nienawiści do własnych dzieci. Wiele kobiet z lękami ma takie obsesyjne myśli, które je przerażają. Obsesyjność wynika właśnie z faktu, że kobiety boją się własnych myśli, nie zgadzają się na nie, wypierają i uciekają. Pomyśl – miłość jest kwestią decyzji, a nie myśli i uczuć. Możesz czuć gniew, kiedy hormony Ci szaleją, albo jesteś niewyspana. Mogą Ci przyjść do głowy myśli o zabijaniu, albo nienawiści. Ale myśli to myśli, a emocje to emocje, a Twoje ja jest czymś więcej, czymś głębiej. Skoro możesz obserwować swoje myśli i emocje, to znaczy że nie jesteś nimi, a Twoje Ja skrywa się głębiej i może być tylko obserwatorem. Myśli mózg produkuje jak nerki mocz. Emocje idą za myślami. Możesz więc zobaczyć daną myśl i pomyśleć „a ok taka myśl, kładę ją na liściu i niech płynie dalej”.
Pamiętaj, nie jesteś swoimi myślami. Myśli będą cały czas. Możesz je zauważyć i pozwolić im popłynąć dalej – jak liściom na rzece.
Czy czas niewłaściwej walki to czas stracony?
Czy to oznacza, ze masz mieć do siebie pretensje, że walczyłaś/eś źle? Absolutnie nie! Ja sama walczyłam 22 lata. Źle walczyłam. Ale po drodze wielu rzeczy się nauczyłam. Rzeczy, bez których dzisiaj nie byłabym tym, kim jestem. Czy to boli, że nie wiedziałam wcześniej, jak postępować z lękiem? Owszem, to boli, kiedy myślę o tym, że gdyby wiedza dotarła do mnie wcześniej, mniej bym cierpiała. Ale czy na pewno mniej bym cierpiała? Może nerwicowo tak, ale może w tym czasie pojawiłoby się inne cierpienie, tego nie wiem. To jest część życia. Niektórzy czekają na lek w swojej chorobie wiele lat. Niektórzy nawet dłużej niż ja. Dlatego znów pozostaje jedno – akceptacja oraz patrzenie na życie dziś. Dziś mam narzędzie, z którym mogę pracować i to jest powód do szczęścia. Przeszłość już za mną. Przyszłość niepewna. Więc tylko tu i teraz. I to jest ok.