Życie z poczuciem winy

Przez wiele lat poczucie winy było moim stałym towarzyszem. Poczucie winy zawsze mówiło mi co mam robić, a ja nie miałam zbyt wiele do gadania. Sądziłam jednak, że wina leży we mnie, bo poczucie winy jest dobrym wychowawcą, a ja złą osobą. Przez wiele lat tak właśnie siebie postrzegałam – jako tą złą. Poczucie winy traktowałam zaś jako strażnika swojej moralności, jako moje własne sumienie, jako wysłannika Boga i słuchałam jego lekcji. W efekcie pozostał mi przymus powodowany poczuciem winy, bo w zasadzie nie wiedziałam już, co to znaczy działać w wolności. W tym poście chciałam zdemaskować poczucie winy i wskazać jego toksyczne korzenie. Istnieje zasadnicza różnica między poczuciem winy, które jest wyrazem głębokiej nienawiści, a prawdziwym żalem, który sprawia, że stajemy się coraz bardziej dojrzali w miłości.

Istnieje jedna potrzeba, tak podstawowa i zasadnicza, iż jeśli ona zostanie zaspokojona, to reszta niemal na pewno zharmonizuje się w ogólne poczucie szczęścia. Właściwe zaspokojenie tej potrzeby wpływa na zdrowie i pomyślny rozwój całego organizmu człowieka. Tą potrzebą jest głęboka i prawdziwa miłość do samego siebie, rzeczywista radosna samoakceptacja, autentyczny szacunek do siebie, sprawiający wewnętrzną radość z bycia sobą; Jak to dobrze być mną..Jakie to szczęście, że jestem sobą. (3)

Jestem pewien, że zarówno zło moralne, a także nerwice, wypływają z tego samego źródła; braku prawdziwej miłości własnej. (3)

Myślę, że wiele osób zmagających się z nerwicą doświadcza poczucia winy i działa pod jego wpływem, sądząc, że poczucie winy jest czymś w rodzaju sumienia oraz że my sami nie zasługujemy na szczęście w życiu. Poczucie winy pojawia się wpierw pod wpływem tego co mówią do nas inni, a potem wystarczy to, co mówimy sami do siebie. Znacie na pewno te słowa „a ja tobie poświęciłam całe życie, a ty nie chcesz dla mnie tego zrobić”, „przecież to jest tak niewiele, a ty nie chcesz tego zrobić”, „a ja tobie oddałam wszystko”, „jesteś tak niewdzięczna”, „jesteś egoistą”. I zaraz potem pojawia się poczucie winy, a my w nim z głębokim poczuciem bycia niegodnymi, złymi, nic nie wartymi, niewdzięcznymi, egoistami. Kiedy poczucie winy staje się postawą, już nikt nie musi nam nic mówić, bo sami powtarzamy sobie „jak mogłeś być tak głupi?!”, „do niczego się nadajesz?”, „jesteś egoistką”, „jak mogłaś tak pomyśleć o matce”, „jak mogłeś to zrobić?”.

Z takiego poziomu próbujemy stać się „lepsi” i gotowi jesteśmy zrobić wszystko, żeby nie czuć dłużej tego uczucia bycia złym, niegodnym, nic nie wartym. W efekcie poczucie winy maleje, ale będąc posłusznymi poczuciu winy czujemy się dalej nikim. Z poczuciem głębokiego wstydu, z powodu tego kim jesteśmy, próbujemy żyć dalej. Nie potrafimy sobie wybaczyć, że jesteśmy, aż tak „źli”. Smutek w naszym życiu trwa i pogłębia się. Ale przecież tylko na takie życie zasługujemy, prawda?

Poczucie winy narzędziem kontroli

Poczucie winy jest stałym trwaniem w poczuciu braku godności, wartości, deprecjonowania siebie. Myślimy, że tego chce od nas Bóg, że On chce od nas takiej postawy, jako postawy uniżenia. Że jest w nas wielkie zło i nic dobrego nie może z niego wyniknąć. Przez wszystkie lata chodzenia do kościoła tak myślałam o sobie. Poczucie winy często jest wzmacniane w systemach religijnych. Stoją za tym wielkie kłamstwa na temat Boga i brak prawdziwego z Nim spotkania. We wszystkich systemach, gdzie pojawia się władza, w państwie, społeczeństwie, a także religii, ludzie, którzy nie spotkali Boga osobiście będą utwierdzać swoich podwładnych w poczuciu winy. Dlaczego? Ponieważ sterowanie poczuciem winy daje wielką władzę i posłuszeństwo z równą siłą co lęk.

Dominujące poczucie winy skutkuje obsesją na punkcie „grzechu”, postawą emocjonalną odmawiającą wybaczenia, częstokroć wykorzystywaną przez religijnych demagogów, którzy stosują ją jako środek przymusu i kontroli. (1)

Już nie trzeba trzymać ludzi w więzieniach, ponieważ kraty zostały włożone ludziom do umysłów. Teraz wystarczy włączyć tylko „guzik” poczucia winy, aby inni robili to, czego chcemy.

Poczucie winy często jest też używane w rodzinach. Kiedy matka mówi do dziecka „a ja się dla ciebie poświęciłam” – zmusza go tym samym, do spełnienia jej woli. Jest to przymus, z którym dziecko nie może dyskutować.

Jakie mamy opcje żyjąc z poczuciem winy?

Kiedy poczucie winy rządzi w naszym życiu mamy zawsze dwie opcje. Jedna to pójście za nim, wykonanie czegoś pod jego wpływem oraz deprecjacja siebie samego. U osób z nerwicą poczucie winy może przybrać takie rozmiary, że już nawet nie będzie związane z konkretnymi przewinieniami, ale stanie się postawą. Taki człowiek odczuwa głęboko poczucie wstydu i hańby już nawet nie z powodu swoich uczynków, ale z powodu całej swojej istoty, z powodu tego, że ISTNIEJE. To właśnie już samo swoje istnienie staje się jednym wielkim poczuciem winy. Wtedy nawet krótkie chwile szczęścia stanowią wystarczającą podstawę do czucia się winnym. Postawa ta w krótkim czasie prowadzi do depresji i zwielokrotnienia nienawiści do siebie. Kryje się za tym także podświadome poczucie zasługiwania na karę i cierpienie, w efekcie czego człowiek coraz bardziej nienawidzi siebie i chce siebie zabić, unicestwić.

Wina przybiera postać pokuty, nienawiści do samego siebie, psychologicznego i fizycznego wymierzania sobie kary, samobójstwa, negowania siebie oraz mnożących się uzależnień. (1)

Druga opcja to wyparcie poczucia winy i uznanie siebie zawsze za „niewinnego” i doskonałego. Taki człowiek odrzuca zupełnie koncepcję, że czasem może postąpić źle i kogoś zranić, nie akceptuje także całej niedoskonałej części siebie. Najczęściej słowo „grzech” znika z jego słownika. W efekcie nie potrafi naprawiać tego co zepsuł, przebaczyć sobie, przeprosić innych, a w dalszej konsekwencji nie potrafi też przyjmować przeprosin i wybaczać innym. Serce takiego człowieka zamyka się na bliską, intymną relację. Człowiek zanurza się w coraz większej izolacji, także wobec siebie. Nie akceptuje w sobie wszystkich przejawów niedoskonałości. Nie męczy się już z poczuciem winy nie dlatego, że go nie ma, ale dlatego, że je wyparł. Ono jednak pracuje w nim i człowiek ponosi konsekwencje tego wyparcia.

Człowiek tłumiący poczucie winy, wiecznie, choć podświadomie próbuje sam siebie ukarać. (3)

Dlaczego tak jest?

Nie mam wątpliwości, że poczucie winy jest złem, ma szatańskie korzenie. Jest potężnym narzędziem władzy i kontroli nad innymi, a jednocześnie niszczenia tożsamości człowieka. Poczucie winy nie pozostawia żadnej przestrzeni na wolność i godność ludzką. Bazuje na pogłębianiu wstydu człowieka i głębokiego deprecjonowania jego wartości.  Kiedy pojawia się w naszym życiu, nie ma w nim miejsca na przejawy miłości – na odczuwanie swojej godności, wartości, a także na przebaczenie i uznanie swojego człowieczeństwa. Poczucie winy nie rozumie człowieka. Nie pozwala na bycie człowiekiem. Nie pozwala na błędy i naprawianie ich.

Poczucie winy a sumienie

Przez lata sądziłam, że poczucie winy jest narzędziem samego Boga, abyśmy my stawali się lepsi. Uczono nas w kościele, że grzech należy nienawidzić, a przez to powoli zaczęliśmy nienawidzić siebie samych.

Religijne nauczanie „nienawiści do grzechu” to duchowy paradoks, będący jedynie przejawem tego, co sam potępia. Można obejść tę pułapkę dzięki współczuciu, wybaczeniu oraz zrozumieniu, że ludzkość oraz poszczególne jednostki są ograniczone, nieświadome i naprawdę nie wiedzą, ani nie pojmują, dlaczego czy też co czynią. (1)

Z czasem zamiast coraz większej doskonałości miałam w sercu coraz większą nienawiść do siebie samej i smutek. W pewnym momencie nie byłam w stanie nawet słyszeć takich słów jak „pokuta” i „grzech”, ponieważ automatycznie powodowały we mnie stan winy. Dopiero sięgnięcie do źródłosłowów i szukanie prawdy na temat znaczeń tych słów, a także odrzucenie tego, co inni powiedzieli mi o Bogu i prośba do Niego, aby sam zaczął się objawiać zaowocowały zmianą mojego podejścia.

Dosłownie, bezwzględne znaczenie słowa „grzech” to „błąd”. Z perspektywy funkcjonalnej, istnieje tylko jeden, powracający „grzech”: grzech błędu, niewiedzy, błędnego spostrzegania, pomyłek czy przeliczenia się. Wynika on z ograniczeń ludzkiej świadomości. Wybaczenie sobie jest prostsze dzięki pokorze i akceptacji owych ograniczeń. W rzeczywistości jednak to, co zwykle uznaje się za stosowane, to „porządna skrucha”, cytując Billa W., słynnego założyciela Anionimowych Alkoholików. Przesadne poczucie winy i wyrzuty sumienia są egotyzmem w zakamuflowanej postaci, w którym jaźń zostaje napompowana, powiększona, staje się bohaterem tragedii karmiącym się tym, co negatywne. Dlatego właśnie uwolnienie od poczucia winy wymaga wyrzeczenia się tego podstawowego egotyzmu, ponieważ ego żywi się jego negatywnością.” (1)

W Nowym Testamencie słowo „pokuta” tłumaczone jest z greckiego metanoein. (…) Podstawowe znaczenie tego słowa zawsze jest takie same: „zmieniać zdanie”. Tak więc pokuta w Nowym Testamencie nie jest emocją, ale decyzją. (2)

Prawdziwa pokuta to pewna wewnętrzna decyzja. Zmiana myślenia. To wewnętrzna zmiana zdania, wyrażająca się zewnętrznym zawróceniem lub zwróceniem się, by iść w zupełnie nowym kierunku. (2)

Kiedy Judasz zobaczył do czego doprowadziły jego działania nie potrafił sobie wybaczyć, wybrał zabicie siebie, całkowite zanegowanie siebie i popełnił samobójstwo. Miałam kilka momentów, kiedy pragnęłam przestać żyć. Pamiętam, że wyobrażałam sobie, że wchodzę pod autobus, a on mnie rozjeżdża. Chociaż bardziej nawet niż przestać żyć, pragnęłam przestać istnieć. To jest właśnie owoc poczucia winy. Nie ma tu żadnego wzrostu w miłości. Nie ma rozwoju. Nie ma pozwolenia na bycie człowiekiem – czyli jednostką wysoce niedoskonałą, ale będącą wciąż w rozwoju. Nie ma miejsca na błędy. Na wybaczenie. Na miłość.

Judasz niezaprzeczalnie doświadczył emocji – silnych emocji, gorzkiego bólu i żalu. Ale nie doświadczył prawdziwej pokuty; nie zmienił zdania ani kierunku. (2)

W wyniku poczucia winy dokonujemy sami na sobie niekończącego się procesu karania. Poczucie winy może prowadzić do przewlekłych chorób, bólów, kiedy kierowani nienawiścią do siebie chcemy wymierzyć sobie odpowiednio surową karę.

Poczucie winy nie ma nic w wspólnego z dojrzewaniem do miłości. Jest przede wszystkim wyrazem wielkiej nienawiści do siebie. Nie daje przestrzeni na wolności, ani na ludzką wartość. Stawia nas na miejscu Boga, abyśmy sami wymierzyli sobie karę. Karę w postaci uznania siebie niegodnymi, nic nie wartymi, zasługującymi na cierpienie i ból. (1)

„Gotycka” część dawnego chrześcijaństwa skłaniała się ku gloryfikacji worków pokutnych, popiołu, cierpienia jako atrybutów pokuty. Dzięki lepszemu zrozumieniu ego i rządzących nim mechanizmów wyraźnie widać, że takie działanie również służy samo sobie i może prowadzić do ekstremów w postaci ascezy czy prześladowań (np. inkwizycja). (1)

Jeśli masz poczucie winy, przyjrzyj się swojemu wizerunkowi Boga, w którego wierzysz. Może on być kłamstwem.

Analizując pochodzenie i dynamikę poczucia winy można dojść do wniosku, że jest ono jedynie kolejną formą egotyzmu, w którym błędy zostają wyolbrzymione, zamiast porzucone w imię wyższej mocy. Bóg nie jest sadystą, umniejszanie czy karanie siebie nie służy ani Jemu, ani naszym bliźnim. (1)

Na podsumowanie

Rezygnacja z poczucia winy i nienawiści jest największą korzyścią, dotyczącą wszystkich poziomów życia, ponieważ te pozy ego szkodzą nam samym i innym. Opór bierze się z ukrytej rozkoszy, jaką ego czerpie z negatywności. (3)

Uwolnienie

W moim przypadku praca nad poczuciem winy trwała wiele lat, a najistotniejsze znaczenie w tym procesie miały dla mnie:

  • rozpoczęcie procesu konfrontowania wszystkiego co wiedziałam o sobie i Bogu. Zaczęłam od nowa szukać odpowiedzi. Przestałam traktować to, co wiedziałam o sobie, Bogu, życiu jako pewnik. Wszystko poddawałam w wątpliwość, poddawałam obróbce, badałam.
  • poszukiwanie na nowo objawienia tego jaki jest Bóg i o co Mu właściwie chodzi. Szukanie w książkach, ale też ustawiczna prośba do Niego, aby objawił się w prawdzie. Szukanie informacji o tym jaki jest w Piśmie Świętym. Szukanie informacji także w innych kościołach chrześcijańskich.
  • szukanie informacji czym jest prawdziwa miłość. W tym celu przeczytałam wiele książek, aż zaczęłam coś rozumieć (ważna była dla mnie tutaj książka „Jak kochać i być kochanym” podana w bibliografii oraz „O sztuce miłości” Erich Fromm.) Dzięki temu zobaczyłam, że w miłości, którą otrzymałam było dużo warunków i że prawdziwa miłość daje przede wszystkim wolność.
  • terapia oraz zrozumienie patologicznych mechanizmów manipulowania innymi, a także ludzkich potrzeb i lęków, które za tym stoją. Zrozumienie, że to głównie lęk i wielka słabość kryje się za potrzebą manipulowania innymi. Zrozumienie, że już nie muszę grać roli ofiary, a z czasem przejęcie odpowiedzialności za siebie i swoje życie.
Bibliografia:
(1) David R. Hawkins, Przekraczanie poziomów świadomości, Wydawnictwo Virgo, Warszawa 2010
(2) Derek Prince, Fundamenty prawego życia, Wydawnictwo W Wyłomie, Górzów Wlkp. 2007
(3) John Powell, Jak kochać i być kochanym, Wydawnictwo „Bernardinum”, Pelplin 1992
Reklama

21 myśli w temacie “Życie z poczuciem winy

  1. Malgorzato lub Malgosiu – bo tak pisza do Ciebie inni 🙂
    Przypadkiem dostalem linka do tego bloga i jakos te tereny sa mi bliskie. Od roku siedze w Szwecji – tutaj wrecz jest nagminne ze ludzie siedza w dziwnej melancholii, poczuciu odrzucenia, depresyjnych klimatach i poczuciu winy za wszelkie swoje glupstwa popelnione w imieniu prawa… Takie mam wrazenie po kilkunastu miesiacach tutaj…
    Niestety najczesciej stosowana metody jest farmakologia… na wszystko prochy byleby w odpowiedniej ilosci…
    Gdy sobie czasami gadam z polakami to czesto wychodzi ze tutaj na polnocy siedza w poczuciu winy… Gdy mowia czasami o swojej relacji z Bogiem to wychodzi tylko poczucie odrzucenia, ktore sobie safundowali wspierani nauczaniem glupiego ksiedza…
    I to jest chyba najtrudniejsze, zeby pokazac osbie samemu i innym ze Bog daje totalna wolnosc i przebaczenie…
    Ostatnio zaczelem spotkania z mlodzieza… gdy im zaproponowalem ze powiedzieli czego oczekuja, czego szukaja… to widzialem jedno: strach i lek przed Bogiem… i chec schowania sie przed Nim… i totalne niedowierzanie gdy probowalem im powiedziec kim dla mnie jest Bog…
    Coraz czesciej sie wkurzam na kosciol ktory sprzedaje ”Boga” aby trzymac czlowieka za gardlo… i sie zastanawiam po co to wszystko… albo ilu z ksiezy czy innych hierarchow ma zafalszowany obraz Boga… ale coz takie gdybania do nieczego raczej nie prowadza.
    Uparcie Bog mi proboje sie pokazac jako ten ktory chce mnie i innych uzdrawiac i uwalaniac od wszelkich lekow… i wcale nie jest latwe dla mnie to przyjmowac… dzien w dzien… ale bez tego pewnie sam juz bym dawno sie wykonczyl strachem przed tym wszsytkim co nowe i atakuje moje potrzebe bezpieczenstwa…
    Gdy dopada mnie strach to jedyna ucieczka staje sie poszukiwania Boga, ale takim jakim jest. Gdy modle sie czasami na glos wielbiac Go i przyzwajac Jego mocy i proszac o Jego Slowo – to wrtedy przekoneuj mnie o swojej milosci do mnie i przygarnia mnie… – najskuteczniejsza forma leczenia wszelkiego strachu 🙂
    Coraz bardziej otwieram sie na potrzebe modlitwy za innych, na potrzebe mowienia innym o Bogu ktory akceptuje do konca i przebacza wszsytko, a przez to gwarantuje i daje mi calkowite poczucie bezpieczenstwa… Czasami w indywidualnych rozmowach widze jak Bog przez proste slowa i modlitwe uzdrawia innych ludzi – zaczynaja sie usmiechac, pojawia sie blysk zycia w ich oczach… niesamowite…
    Gdy przeczytalem troche Twego bloga – bylo to dla mnie totalne potwierdzenie ze Bog nie chce tylko mnie uzdrawiac i mnie przekonywac o prawdzie o Sobie samym, ale tez chce zarazac tym innych… tak jak Ty to robisz przez te kilka swoich slow…

    Pozdr z polnocy
    Adam

    Sory za wszelkie literowki i brak literek pl 🙂

  2. Chociaz tak sobie mysle, a ja z tych trzezwo myslacych 🙂 , odkrywanie prawdy o Bogu wystarcza zeby zdrowiec? Jego Slowo wystarcza? Jestem katoliekim i gdzies w tym wszsytkim odkrywam moc Jego przebaczenia w tradycjnej spowiedzi… Owoce po tych kilku minutach tego sakramentu sa niesamowite, to tak jakby stanac twarza w twarz z milsierdziem i dac sie przytulic… to jest dopiero terapia! Ok koncze bo widze ze wlaczyl mi sie slowotok 🙂 Pozdr AZ

  3. Hej, podsyłam link do kompendium wiedzy o naturalnych metodach leczenia nerwic i fobii – opisy relaksacji, wpływu diety czy witamin, naprawdę warto zerknąć, niejedna osoba dzięki temu całkowicie się wyleczyła

    http://nerwica.vegie.pl

  4. Znam palący ciężar poczucia winy. Pojawia się, odchodzę i/lub zajmuję się sobą, poświęcam sobie czas i uwagę. Wtedy od razu odpala mi się w głowie przekaz, że jestem zła i jestem egoistką. Te uczucia są tak przykre, że skutecznie zniechęcają mnie do robienia czegoś dla siebie. Ludzi postrzegam jakby byli wielkimi pochłaniaczami energii, ciągle nienasyceni i oczekujący, że będę dawać więcej i więcej i tylko będąc fizycznie sama, czuję chwilową ulgę.

  5. Witajcie… Jestem w/ po związku gdzie podstawa funkcjonowania bylo sterowanie moim poczuciem winy… Od 2 miesiecy chodzę na terapie ale mój stan jest tak beznadziejny ze nie mogę odejść od człowieka przez którego cierpię. Nawet sygnał smsa od niego doprowadzić mnie potrafi do stanu przedzawałowego… Do tego bezgraniczny smutek i paraliż… Najgorsze jest to ze juz wiem co się dzieje ale nie potrafię odejść tak skutecznie od niego … Mam 40 lat i poczucie ze nic dobrej mnie juz nie spotka… Nie cieszy mnie moja dobra praca ladne mieszkanie…przyjemnosci…

  6. Czytając ten artykuł, czytając ten blog nie mogę wyjść z osłupienia. Tak, osłupienie to dobre określenie. Sądziłam, że nie ma wyjścia z tego zaklętego koła poczucia winy. Nie sądziłam, że jest jakieś wyjście. Praktykowałam znoszenie. Ponieważ znalazłam w sobie odrobinę poczucia humoru na własny temat, i postanowiłam ufać Bogu na przekór wszystkiemu (co o Nim się dowiedziałam), to jakoś dociągnęłam do teraz bez farmakologii czy psychoterapii. Nie sądziłam, że otrzymam tak wielki dar jak teksty pisane przez Panią Autorkę. Łzy radości i wdzięczności…

  7. Paulina, będę dodawała. Wiem, że już długo nie pisałam, bo taki czas, ale mam plany i będę pisać dalej. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych tygodni pojawi się nowy wpis.

  8. Malgosiu czy juz nie bedziesz pisala tego bloga? Super go sie czyta I bardzo mi pomaga daje nadzieje i motywacje.

  9. Witam, chciałabym bardzo podziękować ci za tego bloga naprawdę rozjaśnia świadomość, tym samym chce się dowiedzieć czy na tym poście zakończyłaś prace nad blogiem? On naprawdę pomaga i daje nadzieje i mnie i innym. Pozdrawiam

  10. Super ze odp ze bd jeszcze pisala bardzo sie ciesze bo czesto tu zagladam gdy sie zle czuje i to pomaga a chetnie bym przeczytala wiecej.

  11. Rozumiem Panią, bo sam mam nerwicę lękową i poczucie winy wyrażające się między innymi w skrupułach. Mam jednak pewną uwagę na temat rozumienia słowa „grzech”.

    Grzech istotnie oznacza pomyłkę, dosłownie „chybienie”, ale błąd i grzech, to różne sprawy. Grzech zakłada działanie świadome: wiem, że wybieram zło i zgadzam się na to. Jeśli nie wiem, że wybieram zło, to nie grzeszę, wtedy jest to po prostu błąd. Natomiast jeśli wiem, że je wybieram, to nie popełniam błędu, tylko po prostu na to się świadomie decyduję. Błąd z definicji związany jest z niewiedzą, czyli nie pociąga za sobą generalnie winy. Jeśli ktoś świadomie decyduje się na kradzież, to on się nie myli, on po prostu wybiera zło.

    Grzech jako chybienie oznacza błąd innego rodzaju, którym jest wybór dobra pozornego. Człowiek tak na prawdę chce czegoś innego, niż wybiera: szuka Boga, a wybiera zło, kryjące się za pozornym dobrem. Wybór zła jest jednak świadomy, bo zdaje sobie sprawę, że to co wybiera jest złem. Gdyby sobie nie zdawał sprawy, nie zgrzeszyłby.

    Oczywiście, zwykle w życiu świadomość nie jest zero-jedynkowa, tylko jest skalowana, od kompletnej ignorancji, poprzez jakieś niejasne poczucie zła, aż do pełnej świadomości, że czyn zamierzony lub aktualny jest zły.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s