Modlitwa – słowa, które uzdrawiają

Dzisiaj chciałam napisać trochę o modlitwie i jej działaniu. Chociaż modlitwa pozostaje w sferze duchowej nadal wielką tajemnicą, znalazło się wielu ludzi, którzy postanowili przyjrzeć jej się dokładniej i to w samym laboratorium naukowym. Nad modlitwą przeprowadzono wiele badań, które potwierdziły jej dobroczynny wpływ nie tylko na człowieka, ale też na wiele organizmów żywych. Wyniki wielu z tych badań oraz wnioski wysnute przez naukowców zostały zebrane w książce Larryego Dossey „Słowa, które uzdrawiają”. W tym poście przytaczam tylko kilka refleksji zaczerpniętych z książki, ale zachęcam każdego do przeczytania jej.

Kilka słów o autorze

Doktor Larry Dossey podczas swojej praktyki medycznej trafił na wyniki eksperymentów przeprowadzonych w warunkach laboratoryjnych dotyczących zmian zachodzących u istot żywych pod wpływem modlitwy. Chociaż osobiście nie był osobą praktykującą jakąś religię, ani modlitwę, wyniki te tak go zdumiały, że zaczął zastanawiać się nad tym, czy jako lekarz nie powinien modlić się za swoich pacjentów, wiedząc, że modlitwa ma tak duży wpływ na stan organizmów żywych.

Eksperymenty wykazywały, że modlitwa wpływa pozytywnie na wysokie ciśnienie krwi, rany, ataki serca, bóle głowy i lęk. Wpływ ten dotyczył też takich organizmów jak: woda, enzymy, bakterie, grzyby, drożdże, krwinki czerwone, nasiona, rośliny, glony, pisklęta i wiele innych. Lekarz rozpoczął dalsze poszukiwania innych rzetelnych badań, aż w końcu sam przeprowadził badania w swojej klinice. Celem tych badań nigdy nie było udowodnienie skuteczności modlitwy, a raczej zbadanie tego niezwykłego zjawiska – spróbowanie uchylenia rąbka tajemnicy także odnośnie tego, co modlitwa mówi o tym, kim jesteśmy i jakie jest nasze przeznaczenie.

Czym jest modlitwa?

Słowo modlitwa wywodzi się od łacińskiego „precarius”„uzyskanie poprzez błaganie” i precari „błagać” – prosić usilnie, zaklinać. Najczęściej stosowane formy modlitwy to modlitwa prośby – kiedy prosimy o coś dla siebie, i modlitwa wstawiennicza – kiedy prosimy o coś dla kogoś. Inne formy modlitwy to modlitwa pokutna, wyrażająca skruchę, lamentacja – biadanie w nieszczęściu, adoracja – oddanie czci i chwały, inwokacja – przywołanie obecności Boga i modlitwa dziękczynienia. Jednakże ponieważ modlitwa ma swoje korzenie w nieświadomości, nie jest możliwe jej pełne i dokładne zdefiniowanie.

Dla mnie osobiście modlitwa o charakterze błagalnym od pewnego czasu zaczęła stanowić problem. Podtrzymywała we mnie skrzywiony wizerunek Boga, którego trzeba „na kolanach” przebłagać o jakieś dobro dla nas lub kogoś bliskiego. Bóg ujawniał się wtedy jako okrutnik, który liczy nasze modlitwy, i dopiero po pewnej ilości modlitw udziela lub nie swojej łaski. Dlatego zrezygnowałam z takiej modlitwy na rzecz pełnego współczucia i troski myślenia o kimś bliskim lub sobie i wspólnego z Bogiem odwiedzania jej i pocieszania. Wobec Boga postanowiłam zachować milczenie. Siadam i oddaję Mu swój czas oraz wszystkie myśli, jakie w danym momencie przychodzą mi do głowy.

Modlitwa a fizyka

Kiedy myślimy o modlitwie, często wyobrażamy ją sobie jako energię wędrującą od osoby, która się modli do osoby, której ta modlitwa dotyczy. Czasem wyobrażamy sobie także, że pośrednikiem między dwoma osobami jest Bóg, do którego także modlitwa dociera. Modlitwa kojarzy się nam z sygnałem radiowym, telewizyjnym lub satelitarnym. Gdyby jednak modlitwa była formą energii spełniała by zasady charakterystyczne dla energii: np. jej siła zmniejszała by się wraz z odległością. Wiele doświadczeń naukowych pokazało, że tak się nie dzieje, oraz że nie można w żaden sposób osłonić się przed modlitwą.

Najlepiej modlitwę charakteryzuje, pochodzące z fizyki kwantowej, pojęcie niezlokalizowania. Niezlokalizowanie polega na tym, że nie ogranicza się ani do miejsca w przestrzeni ani do konkretnego czasu, wykracza poza „tu i teraz”. Teoria ta została określona w wysuniętym w 1964 roku twierdzeniu Bella, które mówi:

jeśli odległe obiekty miały kiedyś ze sobą kontakt, późniejsza zmiana w jednym powoduje natychmiastową zmianę w drugim, bez względu na odległość, nawet jeśli znajdują się na dwóch krańcach wszechświata.

Niektórzy fizycy uważają, że niezlokalizowanie dotyczy nie tylko elektronów i innych cząstek, ale także naszej psychiki. Prowadzono badania naukowe potwierdzające niezlokalizowane charakter świadomości (badanie te zostały opublikowane w książce Recovering the Soul Larry Dosey, New York, Bantam 1989).

Niezlokalizowany  punkt widzenia wskazuje na to, że psychika nie ogranicza się do konkretnych punktów w przestrzeni, ani w czasie, lecz jest nieskończona w czasie i przestrzeni; tak więc jest wszechobecna, wieczna i nieśmiertelna. Jeśli psychiki są niezlokalizowane, oznacza to, że z zasady nie można ich odgrodzić od siebie ani oddzielić, na pewnym poziomie stanowią one jedność.

Wiele jednak wskazuje na to, że „prawdopodobnie te powiązania nie istnieją po to, żebyśmy mogli z nich „korzystać”” i jest to w jakiś sposób ukryte w prawach natury.

Modlitwa przypomina bardziej zaproszenie do ukazania się lub ujawnienia rezultatów modlitwy. Z tego punktu widzenia niekonkretne strategie modlitewne (modlenie się w sposób otwarty, nie o konkretny efekt, ale modlitwa typu „Bądź wola Twoja”, niech stanie się tak jak będzie najlepiej dla niego/niej – przypis mój) nie naruszają fizycznego zakazu niezlokalizowanego przekazu komunikatów.

Modlitwa nie jest ani przekazywana, ani przesyłana. Ona po prostu jest jednocześnie wszędzie i w każdym czasie. Ponadto okazuje się, że na efektywność modlitwy nie wpływa siła woli, ani większy wysiłek. Benedyktyński mnich , brat David Steindl-Rast mówi nawet „Dopóki wiesz, że się modlisz – nie modlisz się właściwie”, zaś Mistrz Eckhart (XIIIw.) powiedział „Nic w całym stworzeniu nie przypomina Boga tak bardzo jak milczenie”.

Ponieważ u początków modlitwy znajdują się procesy psychiczne, wynika stąd, że jakiś aspekt naszej psychiki również jest ze swej istotny pozbawiony lokalizacji. Jakaś cząstka nas samych jest nieskończona w czasie i przestrzeni, a zatem wszechobecna, wieczna i nieśmiertelna.(..) Na Zachodzie przejaw nieskończonej psychiki nazwano duszą.

Modlić się za coś, czy bez intencji?

Organizacja Spindrifta w Salem przez 10 lat prowadziła badania i eksperymenty nad skutecznością modlitwy. Ciekawych, jakiego rodzaju to były eksperymenty, odsyłam do materiałów źródłowych. Tutaj napiszę krótko o wynikach.

Spindrift badał m.in. jaka forma modlitwy będzie bardziej efektywna: modlitwa za konkretne rozwiązanie sytuacji, czy modlitwa otwarta (niech się stanie tak, jak powinno).

Najważniejszym wynikiem badań Spindrifta jest to, że modlitwa jest skuteczna i obie metody działają. Ale w tych badaniach nieukierunkowana technika okazała się ilościowo bardziej efektywna, często przynosząc rezultaty ponad dwa razy lepsze niż podejście ukierunkowane.

Oczywiście pojawia się pytanie dotyczące nieukierunkowanej modlitwy, skąd wiemy, że modlitwa zadziałała? Spindrift uważa, że „rezultat zawsze jest zbieżny z tym, co najlepsze dla organizmu.

A jednak Święty często jest chory..

Do ciekawych wniosków można dojść, jeśli się przeanalizuje życie osób świętych. Już przed 2500 laty Budda zmarł w wyniku zatrucia pokarmowego, gdyż podano mu do zjedzenia zepsute mięso. Można by powiedzieć, że jak na tak uduchowionego człowieka, to dość banalna śmierć. Jednakże również inne przypadki pokazują, że duchowość człowieka wcale nie gwarantuje dobrego zdrowia. Na przykład Św. Bernadetta, która w 1858 roku miała w Lourdes wizję Matki Bożej, zmarła na raka kości i gruźlicę w wieku 35 lat, chociaż w miejscu tym do dziś wiele osób zostaje cudownie uzdrowionych. Podobny los spotkał tak wielkich ludzi jak Jiddu Krishnamurti – rak trzustki, Sri Ramana Maharszi – rak żołądka i nie są to przypadki odosobnione.

Analiza śmierci osób wysoko uduchowionych zmusza nas do weryfikacji stereotypowego myślenia o związku między duchowością a chorobą zdrowiem. Przede wszystkim dotyczy to tak powszechnych i błędnych przekonań jak: a) bycie świętym gwarantuje dobre zdrowie, i b) słabe zdrowie i choroba jest dowodem niedostatków duchowych. Choroba i cierpienie ludzkie jest wielką tajemnicą. Jej istnienie nie musi być spowodowane czyjąś winą. W Piśmie Świętym Jezus na pytanie uczniów o przyczynę cierpienia niewidomego człowieka „Rabbi kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?”, Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby na nim objawiły się sprawy Boże” (Jan 9,1-41).

Jezus wskazuje również, że choroba może mieć wznioślejszą przyczynę, której nie potrafimy pojąć, ponieważ nie znamy dróg działania Absolutu. To oznacza, że sens konkretnej choroby może mieć charakter kosmiczny, czyli może być nieodgadniony i ukryty przed nami, a znany jedynie Boskości.

Świadomość i nieświadomość w modlitwie

W obecnych czasach bardzo modne jest używanie świadomości do samoleczenia. Kto z nas nie spotkał się z książkami i podejściami namawiającymi do pozytywnych afirmacji i wizualizacji. Doświadczenie pokazuje, że ani modlitwa, ani leczenie farmakologiczne, ani żadna nie wiadomo jak pozytywna afirmacja, stosowana wybiórczo nie jest w 100 % efektywna. Opieranie się więc na jednym podejściu może szybko doprowadzić do katastrofy.

Zwolennicy tych metod (..) sugerują, że modlitwa, myślenie pozytywne i wysiłek psychiczny mogą jedynie pomóc stosującej je osobie, albo okazać się nieskuteczne. Ale istnieje rosnąca liczba dowodów na to, że metody te mogą być szkodliwe. „Myślenie pozytywne” ma objawy uboczne, a „szprycowanie się nadzieją” coraz częściej krytykuje się jako niebezpieczne.

Problem tak naprawdę dotyczy pojęcia „świadomość”. Mówiąc świadomość mamy na myśli tę część naszej psychiki, która jest świadoma. Jednakże ta świadoma część stanowi tylko czubek góry lodowej, ponieważ większa część naszego życia psychicznego przebiega w nieświadomości. To nas przeraża. W jaki sposób możemy wziąć odpowiedzialność za własne życie, kiedy wiele procesów dzieje się w tej czarnej, przerażającej nas piwnicy, tak głęboko, że nawet sami nie wiemy co tam się mieści? Ten lęk w dużej mierze zawdzięczamy odkrywcy nieświadomości – Zygmuntowi Freudowi, który uważał, że jest ona siedzibą groźnych popędów, które są kontrolowane przez psychologiczne mechanizmy obronne.

Jednak już Jung zupełnie inaczej postrzegał nieświadomość. Uważał on, że jest to miejsce odwiecznych sił psychicznych – archetypów, niezmiennych we wszystkich epokach i kulturach, oraz że możemy się kontaktować z zewnętrznymi warstwami nieświadomości.

Oznacza to włączenie nieświadomości i uznanie, że stanowi ona coś więcej niż tylko kryjówkę straszydeł i potworów (..). Przekonamy się, że nieświadomość może być niezwykle dobroczynna i pomocna w naszym dążeniu do zdrowia. W rzeczywistości nieświadomość może inicjować modlitwę albo z nią współdziałać, a nawet pośredniczyć w wypracowaniu efektów.

Która religia jest lepsza?

Herbert Benson z Akademii Medycznej Uniwersytetu Harvarda był jednym z pierwszych naukowców, który podszedł poważnie do kwestii modlitwy. Przeprowadził on w warunkach laboratoryjnych wiele eksperymentów nad modlitwą. Badał m.in. reakcję organizmów osób różnych wyznań podczas modlitw. I tak chrześcijanie modlili się różańcem, Żydzi posługiwali się słowem „Szalon”, protestanci wypowiadali modlitwę Pańską. Wszystkie modlitwy w jednakowym stopniu wpłynęły korzystnie na zmiany fizjologiczne obserwowanych osób. Jako grupę kontrolną badacz wziął osoby, które powtarzały słowo „jeden”. Okazało się, że u tych osób nie zauważono żadnych zmian we wskaźnikach fizjologicznych.

Benson wielokrotnie zapraszał do swoich badań księży, pastorów i rabinów do Instytutu Medycznego Badań Psychofizycznych w Bostońskim Szpitalu Nowej Anglii. To właśnie tam zbierano naukowe dowody potwierdzające korzystny wpływ modlitw i medytacji na zdrowie. To jaką modlitwę wybierze dana osoba, zależy w dużym stopniu od jej typu psychologicznego (ekstrawertyk, introwertyk, oraz cechy osobowościowe jak przewaga uczucia, myślenia, intuicji bądź percepcji). Dlatego tak ważne jest, aby nikomu nie narzucać, jaką formę modlitwy powinien stosować. Forma ta powinna w sposób naturalny i spontaniczny wychodzić z nas. Augustine Baker, siedemnastowieczny mnich kontemplator, zwracał szczególną uwagę na to, że postawy wobec modlitwy są tak różne jak ludzie i nie należy narzucać nikomu form modlitwy.

Ponieważ nasza kultura jest dość agresywna w tym względzie i promuje postawę ekstrawertyczną, uczuciową, myślącą, oceniającą, to ostatnimi czasy dużą popularnością cieszą się medytacje Wschodu. Jednakże tak naprawdę, każda z tradycji religijnych, nawet chrześcijańska, ma w swoim dorobku także formy kontemplacyjne, z których można czerpać.

Dlaczego nie wszystkie modlitwy są spełniane?

Nietrudno sobie uświadomić, że stuprocentowa skuteczność modlitw wywołała by niewyobrażalne szkody, globalne szkody. Gdyby wszystkie modlitwy o uzdrowienie z choroby zostały jednakowo wysłuchane, prawi nikt by nie umierał, a wówczas ludność naszej planety rozrosłaby się niesłychanie już wiele tysiącleci temu i Ziemia przestałaby się nadawać do zamieszkania. Nawet w zwyczajnych sytuacjach wysłuchana modlitwa może okazać się zamaskowanym okrucieństwem, nieszczęściem życiowym.

Jak to powiedział Oscar Wilde: „Kiedy bogowie chcą nas ukarać, wysłuchują naszych modlitw”.

A C.S Lewwis „Gdyby Bóg wysłuchał wszystkich głupich modlitw, jakie zanosiłem w życiu, co by się ze mną stało?”

Bibliografia: Słowa, które uzdrawiają. Siła modlitwy a praktyka medyczna, Larry Dossey, Wyd. Jacek Santorski, 1993

Odsyłam do tej książki po szczegółowe źródła badań naukowych dotyczących modlitwy.

2 myśli w temacie “Modlitwa – słowa, które uzdrawiają

Dodaj komentarz